Ponad sto osób przyjęło "szatę Maryi" w kaplicy karmelitów bosych.
Mimo wakacji, pogody deszczowej (jak dzisiaj) albo upalnej, co roku we wspomnienie Matki Bożej Szkaplerznej niewielka kaplica karmelitów bosych przy ul. Racławickiej 31 w Warszawie wypełnia się po brzegi. I, jak mówił odprawiający wieczorną Mszę św. o. Grzegorz Malec, rodzina szkaplerzna modli się i śpiewa na cześć Maryi najpiękniej w całej Warszawie, głośno jak górale.
Po Eucharystii ta rodzina jeszcze się powiększyła. Szkaplerze wykonane z materiału, na których widnieją wizerunki Serca Pana Jezusa i Matki Bożej Szkaplerznej, po raz pierwszy nałożyło ponad 100 osób. Ich przyjęcie poprzedziły modlitwa i błogosławieństwo dewocjonaliów. Następnie karmelici każdemu z osobna nakładali na szyję znak szczególnej więzi z Matką Bożą. Przyjmowały go osoby starsze, siostry zakonne, młodzież, a także roczna Zuzia.
- Chodzi o to, żeby od małego oddać się Matce Bożej w opiekę. Żeby zawsze nam towarzyszyła - mówi Katarzyna Druś, trzymając na ręku roczną Zuzię.
- Ja i syn przyjęliśmy szkaplerze 17 lat temu - dodaje Bogusława Druś. - Cieszę się, że tradycja jest kontynuowana i teraz nałożyły go synowa i wnuczka. Nosił go nasz papież św. Jan Paweł II i my staramy się iść jego śladem.
Szkaplerzne rodziny państwa Molskich i Karwowskich
Joanna Jureczko-Wilk /Foto Gość
Szkaplerze trafiły też do rodziny państwa Karwowskich, którzy na uroczystość u karmelitów przyjechali z Wołomina.
- Cztery lata temu przyjąłem go wraz z córką. Ta decyzja owocowała w naszym życiu i dzisiaj szkaplerze przyjęli żona i dwóch młodszych synków. Pozostał jeszcze jeden syn, który teraz jest na koloniach, ale wierzę, że i jego Matka Boża pociągnie do szkaplerza - mówi Łukasz Karwowski.
- W życiu jest tyle trudnych spraw, czasami jest pod górkę, czyha wiele niebezpieczeństw... Samemu jest trudno. Łatwiej, gdy czuje się tę codzienną opieką Matki - przyznaje Magdalena Karwowska.
Szkaplerz karmelitański związany jest ze św. Szymonem Stockiem, generałem ojców karmelitów na Górze Karmel w Palestynie. W czasach prześladowań zakonu wielokroć uciekał się do Matki Bożej. 16 lipca 1251 r. objawiła mu się Ona i, podając mu szkaplerz koloru brunatnego, rzekła: "Przyjmij, najukochańszy synu, szkaplerz zakonu twego jako znak mojego Bractwa i szczególniejszej łaski dla ciebie i dla wszystkich karmelitów. Kto, umierając, mieć będzie na sobie ten szkaplerz, zachowany zostanie od ognia piekielnego, jest to bowiem godło zbawienia, puklerz i tarcza przeciw wszelkim niebezpieczeństwom, rękojmia pokoju i szczególnej mej opieki do końca wieków". Od tego czasu ojcowie karmelici noszą szkaplerz, a w ich ślady - za zgodą papieża - poszli ludzie świeccy, nawet królowie i książęta. Najświętsza Maryja Panna objawiła się papieżowi Janowi XXII i przyrzekła mu nowy przywilej dla noszących pobożnie szkaplerz karmelitański. Obiecała, że wyzwoli z czyśćca zaraz w pierwszą sobotę po śmierci te dusze, które za życia nosiły pobożnie szkaplerz. Jan XXII ogłosił te łaski 3 marca 1322 r. bullą "Sabbatina".