Niech mi siostra pomoże...

20 lat temu św. Urszula Ledóchowska uratowała w Ożarowie Mazowieckim życie porażonego prądem 14-letniego Daniela Gajewskiego. Cud został zatwierdzony przez Kościół i przyczynił się do kanonizacji św. Urszuli w 2003 r.

Daniel Gajewski, 14-latek z Koszalina przebywał na wakacjach w domu urszulanek w Ożarowie Mazowieckim, 15 km od Warszawy. Był 2 sierpnia 1996 r. Około godz. 15 Daniel kosił elektryczną kosiarką trawę w ogródku przed domem. Po burzowej nocy i porannym deszczu trawa była jeszcze mokra. Gdy rozłączał przedłużacze, przeszył go prąd o napięciu 220 V. Nie miał siły krzyknąć. I tak nikt, by nie usłyszał, bo od reszty podwórza ogródek oddzielał wysoki mur. Kilka sióstr było daleko, w ogrodzie. Inna - w odległej części domu. Wtedy chłopak, świadomy bliskiej śmierci ujrzał postać w urszulańskim, szarym habicie.

- Poczułem mrowienie na całym ciele i szybko upadłem. Zacząłem się dusić i nagle zrozumiałem, że umieram. Nie mogłem nic zrobić. Przeszło mi przez myśl, że rodzice będą załamani. Zacząłem się modlić - wspominał.

Usłyszał wyraźny głos: „co się dzieje, co ci jest?”. „Poraził mnie prąd, niech siostra mi pomoże” - odpowiedział, tracąc przytomność. Urszulanka oderwała go od przewodu. Chwilę później zniknęła.

Gdy się ocknął, z poranioną ręką i przekrwionymi oczami dotarł do kaplicy. Z trudem podszedł do tabernakulum, objął je, ucałował, zaczął śpiewać. Cieszył się: krzyczał i dziękował. Spojrzał jeszcze na relikwie błogosławionej Urszuli Ledóchowskiej, z bojaźnią i respektem.

Tak zastała go s. Maria Płonka SJK. Daniel był przekonany, że to ona uratowała mu życie. Dopiero później zrozumiał...

– Zapytała, co mi się stało. Odpowiedziałem, że przecież wie, że poraził mnie prąd. Zdziwiło mnie, że pyta. Kiedy w szpitalu podziękowałem jej za ocalenie, ona wyraźnie zaznaczyła, że zobaczyła mnie dopiero w kaplicy – relacjonował. – Wtedy zaczęliśmy powoli rozumieć, że tam musiało się wydarzyć coś nadzwyczajnego – wspominała Urszula Gajewska, mama Daniela.
 Dopiero do niej dotarło, że przecież powierzyła go świętej już w dniu jego chrztu, który niemal zbiegł się z jej beatyfikacją w 1983 roku.

- Po wypadku Daniel został hospitalizowany na Oddziale Chirurgii Dziecięcej Wojewódzkiego Szpitala w Dziekanowie Leśnym z objawami poparzenia – w wyniku porażenia prądem elektrycznym – III stopnia palca drugiego prawej ręki i II stopnia palca trzeciego prawej ręki oraz z uszkodzonym ścięgnem zginacza palca drugiego prawej ręki. Rzeczoznawcy, poproszeni o techniczną ocenę wydarzenia, potwierdzili nieprawidłowe połączenie przedłużaczy, stwarzające bezpośrednie zagrożenie życia przez porażenie prądem o napięciu 220 V. Orzekli również, że uratowanie się w takiej sytuacji – przy częściowej utracie przytomności – jest bardzo mało prawdopodobne bez pomocy osób trzecich. Ale przecież żadna z sióstr obecnych na terenie domu nie wiedziała nic o wypadku aż do znalezienia przez jedną z nich Daniela w kaplicy. Żadna z sióstr nie mogła więc udzielić chłopcu pomocy w oderwaniu się od źródła prądu - mówi s. Małgorzata Krupecka SJK.

Po przeprowadzeniu procesu kościelnego na szczeblu diecezjalnym zeznania świadków oraz opinie biegłych zostały przedstawione Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, która po zasięgnięciu opinii własnych ekspertów orzekła autentyczność cudownej interwencji bł. Urszuli w uratowaniu życia Daniela Gajewskiego. Dziś 34-latek mieszka w Sapporo, w Japonii. Jego żona, Yumiko, przyjęła chrzest. Jako imię wybrała... Urszula.

W Ożarowie Mazowieckiem, w miejscu, którym za sprawą świętej św. Urszuli Ledóchowskiej Pan Bóg 2 sierpnia 1996 r. ocalił Daniela Gajewskiego od śmierci w wyniku porażenia prądem od 8 października 2006 r. stoi kamień, upamiętniający wydarzenie, które Kościół uznał za cud.

Święta Urszula Ledóchowska i Daniel Gajewski.
joseczuj

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..