Misio o złotym sercu wysłucha, zrozumie, wybaczy...
Historia tytułowego niedźwiedzia, który został „adoptowany” przez żołnierzy II Korpusu Polskiego i wraz z Armią Andersa przeszedł cały szlak bojowy z Iranu przez Syrię, Palestynę, Egipt i Włochy, gdzie uczestniczył w bitwie pod Monte Cassino, znana jest publiczności polskiej w wielu wersjach.
Sam Tadeusz Słobodzianek, autor sztuki poświęconej polskiemu brunatnemu bohaterowi, pokazanej na deskach Teatru na Woli, odwołuje się do licznych źródeł, z których korzystał. Do głównej roli reżyser Ondrej Spišák wybrał sympatycznego aktora Michała Pielę, któremu nawet futro nie było potrzebne, by wcielił się w kudłatego, inteligentnego, pełnego poczucia humoru polskiego żołnierza.
O. Spišák został nagrodzony nagrodą Feliksa Warszawskiego za reżyserię „Naszej klasy” Tadeusza Słobodzianka, a spektakl ten został okrzyknięty najlepszym przedstawieniem sezonu. Dlaczego? Tekst Słobodzianka diagnozuje celnie zjawisko, które łączy i dzieli minispołeczność – rozerwaną przez konflikty polityczne, a jednocześnie stanowiącą metaforę wielkiej historii. I nic się w tym względzie nie zmienia. Niedźwiedź Wojtek stał się mimowolnym powiernikiem ludzi, których połączyły
doświadczenia wojenne, a których w istocie wszystko inne dzieliło.
Jest więc wśród kompanów Wojtka prawosławny z Grajewa, katolik i ateista ze Lwowa, żyd z Krakowa, protestant z Wilna, grekokatolik, Hucuł i warszawiak. A każdy z nich ma jakąś tajemnicę, którą może zawierzyć tylko Wojtkowi.
Wojtek wszystko rozumie i wszystko wybaczy. Zwierzę o wrażliwym sercu jest nie tylko powiernikiem. Łagodzi konflikty, rozładowuje napięcia. Jest to więc - w moim odczuciu - ciąg dalszy „Naszej klasy”, głęboka analiza napięć prowadzących do nienawiści, a stanowiących wynik kompleksów, niezagojonych ran. W ogniu walki
rodzi się jednak braterstwo broni.
Są chwile, gdy nie liczą się różnice ras i ideologii, ale tkwią gdzieś głęboko i odzywają się boleśnie. W 22. Kompanii Zaopatrywania Artylerii 2. Korpusu Polskiego w Iranie, Iraku, Palestynie i w Szkocji w latach 1942–1963 rodzi się przyjaźń, tak potrzebna osieroconemu przez matkę Wojtkowi, któremu udało się uwierzyć w dobro człowieka. Ale i on, tak jak jego kompani, dozna zawodu. Dlatego podtytuł, jaki nadał autor swojej sztuce brzmi: „Historia arcypolska”. W dźwiękach polskich piosenek „Więc pijmy wino, szwoleżerowie” czy „Czerwone maki na Monte Cassino” nadzieja rodzi się, ale i umiera. Tak, jak złudzenia Wojtka porzuconego w obcym kraju.