- Prymas Tysiąclecia nie przestaje być dla nas nauczycielem jedności Kościoła - mówił na konferencji bp. Piotr Jarecki.
Opatrznościowy ojciec narodu, książę Kościoła, mąż stanu, „pokorny majestat”, ale też apostoł żywego słowa, cudowny szef, człowiek wolny, wielki w ludzkiej dobroci i serdeczności, a jednocześnie bardzo zwyczajny – tak kard. Stefana Wyszyńskiego określali uczestnicy konferencji zorganizowanej przez Akcję Katolicką, która 1 października odbyła się w parafii Ofiarowania Pańskiego w Natolinie. Okazją do dyskusji nad osobą i dziedzictwem Prymasa Tysiąclecia była przypadająca 28 października 60. rocznica uwolnienia z internowania autora Ślubów Jasnogórskich.
Obecny na sympozjum bp Piotr Jarecki, biskup pomocniczy archidiecezji warszawskiej, wspominał swoje święcenia kapłańskie w 1980 r., których – jako ostatniemu rocznikowi – udzielił mu Prymas Tysiąclecia. – Jego postać, tembr głosu i gesty mam ciągle w pamięci. Jako klerycy byliśmy wpatrzeni w niego. Doświadczaliśmy jego bliskości, serdeczności. Był dla nas niczym czuły tatuś – mówił bp Jarecki.
Podkreślił, że Prymas Tysiąclecia nie przestaje być dla nas dzisiaj nauczycielem jedności Kościoła. – Coraz rzadziej mówimy jednym, zdecydowanym głosem, a coraz częściej jeden program duszpasterski jest podzielony na wszystkie diecezje w Polsce i w każdej inaczej realizowany. Żałuję, że nie ma takiej jedności. Brakuje jednego, mocnego głosu w polskim Kościele, w polskim Episkopacie. Bardzo tego potrzebujemy – przyznał bp Jarecki. Zaznaczył, że kard. Wyszyński był wielkim patriotą i uświadamiał narodowi jego chrześcijańskie i katolickie korzenie. – Prymas Tysiąclecia nie ulegał kompleksom, wiedział, że naród polski nie może siebie zrozumieć bez Chrystusa, że nasza europejskość wywodzi się najpierw z naszej polskości – mówił biskup pomocniczy archidiecezji warszawskiej.
Prof. Paweł Skibiński z UW zaznaczył, że nie powinniśmy zapominać, iż kard. Stefan Wyszyński służył nie tylko Kościołowi w Polsce, ale też Kościołowi powszechnemu. – Dzięki pracy nad zapiskami kard. Wyszyńskiego „Pro memoria” mogę powiedzieć, że cechowała go „długomyślność”. Zaskoczył mnie wymiar globalny, uniwersalny jego posługiwania. On myślał o programie dla całego Kościoła powszechnego. Myślał o Polsce jako koniecznej części Kościoła powszechnego. To nie były tylko jednoroczne obchody milenium chrztu Polski, ale dokładnie przemyślana i doskonale zorganizowana akcja duszpasterska trwająca od Ślubów Jasnogórskich do lat 70. – mówił prof. Skibiński.
Jego zdaniem, pierwszym owocem polskiego milenium była posługa na Stolicy Piotrowej św. Jana Pawła II. Profesor podkreślił także wielką rolę kard. Wyszyńskiego na Soborze Watykańskim II. – Świat dowiedział się o sytuacji polskiego Kościoła właśnie dzięki kard. Wyszyńskiemu. Orędzia do Episkopatów świata, w tym słynne orędzie do biskupów niemieckich, nie powstałyby, gdyby nie obchody milenijne – stwierdził prelegent.
Prof. Skibiński dodał: – Prymas bardzo przeżywał kontrakcję środowisk tzw. postępowych katolików, skupionych wokół PAX-u, którego członkowie jeździli po Europie i nawoływali do tego, aby przeciwstawiać się programowi milenijnemu. Nie znalazłem o tym informacji nigdzie na kartach polskiej historiografii – powiedział prof. Skibiński.
Zdaniem prof. Jana Żaryna, Prymas Tysiąclecia często podkreślał związek polskości z katolicyzmem i katolicyzmu z polskością. Przypomniał, że w 1966 r. bł. papież Paweł VI zorganizował w Watykanie koncert, na którym obecna była większość kardynałów, jako hołd katolickiemu narodowi polskiemu, a w kaplicy Matki Bożej Częstochowskiej modlił się o trwanie narodu polskiego w katolicyzmie. Profesor odniósł się do relacji kard. Wyszyńskiego z ówczesna opozycją i „Solidarnością”. – Prymas doskonale znał reguły życia politycznego. Był zdania, że „Solidarność” w 1980 r. i opozycja demokratyczna nie są bytami, które miałyby jakąkolwiek wartość porównywalną do wartości narodu. Podobnie jak kard. August Hlond uważał, że w perspektywie trwania narodu najważniejsze jest, aby pozostał on katolicki – mówił prof. Żaryn. Zauważył, że Prymas Stefan Wyszyński co trudniejsze zadania przekazywał kard. Karolowi Wojtyle. Dokładnie tak samo zachowywał się prymas August Hlond wobec bp. Stefana Wyszyńskiego.
S. prof. Agata Mirek z KUL-u przybliżyła zapomnianą historię, z którą związane było uwolnienie z internowania kard. Wyszyńskiego. – W 1954 r. 1,2 tys. sióstr zakonnych zostało wywiezionych ze swoich klasztorów i osadzonych w ośmiu obozach pracy. Akcja nosiła kryptonim „X 2”. Szczególnie dotyczyła Ziem Zachodnich, które stanowiły poligon doświadczalny dla władz komunistycznych. Uważano, że likwidacja klasztorów jest kwestią pierwszorzędną. Siostry nigdy nie usłyszały zarzutów, żyły tam bez perspektywy uwolnienia – mówiła s. prof. Mirek.
Kard. Wyszyński dowiedział się o tej sytuacji. Wśród warunków powrotu do Warszawy z internowania postawił władzom komunistycznym ten, aby siostry powróciły do swoich klasztorów i własnej działalności apostolskiej. – Choć władze się zgodziły, rzeczywistość wyglądała inaczej. Wiele klasztorów było zniszczonych, nie nadawały się do zamieszkania. Przez 50 lat ta sytuacja okryta była milczeniem, nikt sióstr nie przeprosił – zauważyła s. prof. Mirek.
Druga część spotkania miała charakter panelu dyskusyjnego, podczas którego w licznym gronie słuchaczy odżyły wspomnienia związane z Prymasem Tysiąclecia. Dr Marek Kośmicki z Instytutu Kardiologii im. Prymasa Stefana Wyszyńskiego, który leczył kardynała, przypomniał jego związki ze środowiskiem lekarzy warszawskich oraz wspominał, jak zapamiętał prymasa. – Zawsze, gdy lekarz ma leczyć kogoś bardzo znanego, jest trema. Kard. Wyszyński nie był osobą grymaszącą, ale w kontakcie był bardzo prostym, zwykłym człowiekiem. Za wszystko dziękował – opowiadał dr Kośmicki.
Anna Rastawicka z Instytutu Prymasa Wyszyńskiego opowiadała o swojej 12-letniej pracy w sekretariacie prymasa na Miodowej. – Ksiądz Prymas nigdy nie pisał kazań, przygotowywał najwyżej schemat w punktach. Jego kazania były nagrywane, następnie trzeba było język mówiony przełożyć na język pisany. Przepisywałyśmy kazania prymasa na maszynie i rozdawałyśmy tym, do których były adresowane. Ludzie bardzo przeżywali spotkanie z nim – mówiła A. Rastawicka. Wspominała, że przez cały okres pracy w sekretariacie nigdy nie okazał oznak niezadowolenia. – Czuliśmy, że on ma swój świat. Charakteryzowała go zawsze postawa kapłańska, ojcowska. W ogóle nie obawiał się podsłuchów. Mówił: "Musimy żyć święcie" – opowiadała A. Rastawicka.
Na przepiękną polszczyznę i moc słowa prymasa oraz jego duchowość maryjną zwróciła uwagę Iwona Czarcińska z Instytutu Prymasa Wyszyńskiego i Wydawnictwa „Soli Deo”, wydającego m.in. „Dzieła zebrane” prymasa. – Kard. Wyszyński był człowiekiem będącym na służbie prawdzie. Nigdy nie rozstawał się z różańcem ani z obrazem Matki Bożej Częstochowskiej, znajdującym się dzisiaj w pokoju prymasa w Choszczówce, miejscu, gdzie przyjeżdżał odpocząć i pracować. Matkę Bożą zabierał nawet do Rzymu na konklawe. Jedynym miejscem, gdzie jeździł bez tego obrazu, była Jasna Góra. Każdego dnia rano, po przebudzeniu, duchowo wędrował po sanktuariach maryjnych i błagał Maryję o wolność Kościoła na Wschodzie – mówiła I. Czarcińska.
Prymas Wyszyński przebywał w areszcie przez 3 lata. Uwięziony został 25 września 1953 roku. Przebywał w Rywałdzie, Stoczku Warmińskim, Prudniku na Opolszczyźnie i w Komańczy w Bieszczadach. To właśnie w Komańczy napisał tekst Ślubów Jasnogórskich. 29 maja 1989 r. z inicjatywy św. Jana Pawła II rozpoczął się proces beatyfikacyjny kard. Wyszyńskiego. Prace toczące się obecnie w Watykanie dotyczą udowadniania heroiczności cnót sługi Bożego i są już w końcowej fazie.