Nowy numer 23/2023 Archiwum

Cenniejsze niż twierdza

Przez ponad 200 lat mieszkali tu kameduli, zakonnicy o jednej z najsurowszych reguł życia.

Przykrość życia bez przyjemności warta jest przyjemności umierania bez przykrości – głosi inskrypcja na jednym z kamedulskich eremów we Włoszech. Przesłanie kamedułów nie straciło swojej aktualności, a w naszych czasach, rozdmuchanego konsumpcjonizmu, powinno stać się jeszcze bardziej oczywiste. Ale dziś pustelników jest coraz mniej. U progu rozbiorów w 7 klasztorach żyło 127 mnichów.

– Dziś zaledwie 20, w tym 10 po wieczystej profesji – mówi o. Marek Wojciech Szeliga OSB, przeor klasztoru na krakowskich Bielanach. Bożkom współczesności kameduli chcą przeciwstawiać wartość postu i wyrzeczenia, pragnieniu sukcesu – cnotę cierpliwości, a kultowi ciała – prymat du- cha. W świecie, w którym sumienie zagłuszane jest hałasem reklamy, jako receptę proponują milczenie, służące skupieniu na modlitwie i medytacji. Zakonnicy według konstytucji mogli rozmawiać jedynie w sprawach koniecznych – na uboczu, krótko i półgłosem. Kameduli pojawili się w Warszawie po tym, jak 5 listopada 1639 r. Władysław IV Waza przekazał im teren w dzisiejszym Lesie Bielańskim. Król był przekonany, że „miasta i królestwa są bezpieczne nie bardziej za sprawą dobrze uzbrojonych wojskowych twierdz, co dzięki klasztorom i zakonnikom, którzy oddani Bożemu kultowi starają się poprzez pobożne ćwiczenia i modły odwrócić gniew Boży od ludu, ze swej słabości błądzącego w różne strony, i wybłagać dlań Bożą łaskę”. Dlatego też, aby „chwała Boża z dnia na dzień wzrastała wraz ze wzrostem liczby ludzi pobożnych, którzy surowym i przykładowym trybem życia jaśnieć będą innym”, wraz z małżonką Cecylią Renatą wystawił miejsce ascezy, czyli erem wraz ze świątynią, na górze zwanej Pólkową Górą. Od ich białych habitów przyjęła się nazwa Bielany. Król ufundował pierwszą drewnianą świątynię jako wotum za zwycięstwo w kampanii smoleńskiej w 1634 roku. Jako uposażenie zakonnicy otrzymali młyn Rudę, zarybiony staw przy Pszennym Młynie, a także przywilej użytkowania pastwisk od strony rzeki, łowienia ryb w czystej Wiśle, na długości brzegu przylegającego do ziem klasztornych, oraz wyrębu lasu na potrzeby klasztoru. Dwa lata później hojny monarcha nadał jeszcze wieś Polków wraz ze znajdującymi się tam cegielniami. W 1641 r. Sejm Rzeczypospolitej zatwierdził specjalną konstytucją nadania królewskie. Murowaną świątynię zaczął wznosić dopiero królewski brat Jan II Kazimierz. Wraz ze świątynią zaczęły powstawać domki pustelnicze dla zakonników. W XVIII w. w obrębie pustelni mieszkało 16 mnichów. Każde eremitorium było podobne: niewielki ogródek z domkiem, w którym wydzielono kaplicę, drewutnię i skromnie urządzone pomieszczenie mieszkalne. Pustelnię można było opuszczać jedynie na modlitwę i pracę w polu. – Obowiązek przebywania w celi, którą traktowano jako mistrzynię życia duchowego, pokory i walki z szatanem, był i jest ważnym elementem duchowości mnichów kamedulskich. Podstawową rolę w eremach odgrywała praca fizyczna, wykonywana w habitach i w milczeniu, służąca nie tylko zdobywaniu środków do życia, ale także utrzymywaniu równowagi ducha – podkreśla ks. Józef Mandziuk, historyk Kościoła. Od białych habitów kamedułów pochodzi nazwa dzielnicy – Bielany. Najbardziej znanym kamedułą na warszawskich Bielanach, dzięki powieści Henryka Sienkiewicza, był brat Jerzy, czyli pułkownik Jerzy Michał Wołodyjowski, którego przyjaciele wyciągnęli z klasztoru podstępem. Do dziś imć Wołodyjowskiego w kamedulskim habicie zobaczyć można w oknie wieży. W 1864 r. nastąpiła kasata zakonu kamedułów przez rząd carski. Eremy zaczęły powoli chylić się ku upadkowi. Jednak do tego czasu kameduli prowadzili na Bielanach normalne życie pustelnicze, zgodnie ze swoją surową regułą zakonną. Do dziś zachowało się 13 kamedulskich eremitoriów. Zabytkowy zespół kamedulski posiada cechy charakterystyczne dla wszystkich pustelni kamedulskich Kongregacji Monte Corona. Na kilku domkach przetrwały herby ich fundatorów: m.in. króla Władysława IV (dziś mieszka w nim proboszcz parafii bł. Edwarda Detkensa, ks. Wojciech Drozdowicz), królewicza Jana Kazimierza, królewicza Karola Ferdynanda, biskupa wrocławskiego i płockiego, kan- clerza Jerzego Ossolińskiego czy prymasa Macieja Łubieńskiego. Teraz służą za mieszkanie dla świeckich lub siedziby instytucji związanych z UKSW.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast