Dzisiaj zaproszeni goście będą mogli zobaczyć nowe, mulitimedialne muzeum upamiętniające świętego arcybiskupa Warszawy. Od jutra placówka będzie otwarta dla wszystkich.
Nowoczesne, multimedialne muzeum, którego inicjatorką jest przełożona generalna m. Janina Kierstan RM, mieści się w oficynie domu generalnego sióstr - w budynku zakupionym w 1862 r. przez abp. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego na potrzeby założonego przez niego zgromadzenia.
Ekspozycję zostanie otwarta 13 stycznia. Kiedy 3 grudnia ub. r. poświęcił ją kard. Kazimierz Nycz, z zainteresowaniem przechodził przez kolejne sale, poświęcone poszczególnym etapom życia swojego poprzednika, urodzonego w 1822 r. na Wołyniu.
Zwiedzający poznają zesłańcze losy rodziny przyszłego arcybiskupa, jego młodzieńcze lata spędzone w Moskwie, na Sorbonie i w Akademii Duchownej w Petersburgu.
Mogą śledzić m.in. rozwijającą się przyjaźń z Juliuszem Słowackim i zobaczyć fotokopię listów, w których Feliński opisuje śmierć przyjaciela-poety, do której go duchowo przygotował i na którego rękach skonał.
Pokazano również fotokopię rapsodu „Króla Ducha”, pisanego ręką umierającego Słowackiego, który spisał jeszcze pierwszą zwrotkę, ale już kolejne dopisał pod jego dyktando „ukochany Feluś”.
- Ta przyjaźń bardzo mocno wpłynęła na życie duchownego. Wiemy, że to właśnie odwiedzając grób Słowackiego na cmentarzu Montmarte w Paryżu, Feliński odkrył swoje powołanie do kapłaństwa - mówi s. Magdalena Abramow-Newerly RM, dyrektorka muzeum.
W wieku zaledwie 39 lat Feliński został w Petersburgu mianowany arcybiskupem Warszawy i funkcję tę pełnił w stolicy przez 16 miesięcy. Był to czas zamkniętych kościołów, napięcia tuż przed wybuchem powstania styczniowego.
Chociaż nie był zwolennikiem rozwiązań militarnych, kiedy wybuchło powstanie, stanął po stronie rodaków. W liście do cara prosił o zaprzestanie rozlewu krwi, co przesądziło o jego zesłaniu do Jarosławia nad Wołgą.
Tam poświęcił się opiece nad polskimi zesłańcami, organizował dla nich zagraniczną pomoc, wspomagał finansowo sierociniec i szkołę prowadzoną przez siostry w Warszawie, a także pisał książki i zbudował kościół.
W muzeum zaprezentowano m.in. pierwsze wydanie pamiętników arcybiskupa, które ukazało się dwa lata po jego śmierci.
Po 20 latach odzyskał wolność, ale do Warszawy już powrócić nie mógł. Osiadł w Dźwiniaczce pod zaborem austriackim, gdzie został kapelanem dworskim, założył szkołę dla dzieci polskich i ukraińskich, zbudował świątynię. Pozostał tam do śmierci, która zastała go w Krakowie w 1895 r.
- Do dzisiaj arcybiskup jest tam nazywany świętym fundatorem - mówi s. dr Teresa Antonietta Frącek RM, postulatorka w procesie kanonizacyjnym arcybiskupa, która ma kontakt z mieszkańcami Dźwiniaczki i często tam podróżowała.
W ostatniej sali zwiedzający zobaczą m.in. modlitewnik arcybiskupa, jego Pismo św., ornaty, mitrę, piuski, kamizelkę, rękawiczkę, zegarek, różaniec, teczkę korespondencyjną, które przez lata siostry przechowywały w swoich domach zakonnych jak relikwie.
- Niestety cenne zdjęcia, pisma, osobiste pamiątki, listy m.in. do Słowackiego spaliły się podczas bombardowania domu zakonnego na Żelaznej w sierpniu 1944 r. - dodają siostry.
Trumnę z ciałem zmarłego arcybiskupa sprowadzono do Warszawy w 1920 r. Jego beatyfikacja nastąpiła 18 sierpnia 2002 r. w Krakowie, a kanonizacja - 11 października 2009 r.