Przyszła pora, by warszawska publiczność w małej salce teatru na Senatorskiej mogła zasłuchać się w dźwięki znane od lat.
Obydwaj utalentowani, obydwaj zdolni, by podzielić się obowiązkami, George i Ira Gershwin zasłynęli jako duet gruntownie wykształcony muzycznie. Jeden z nich komponował, drugi pisał teksty, a ich piosenki śpiewali najwięksi. Dziś, gdy na maleńkiej scenie Teatru Żydowskiego przypominamy piosenki, które od lat zapadały nam w pamięć, rozumiemy czym jest talent. Spektakl skromnie zatytułowany "George and Ira Gershwin” przenosi nas w czasy, gdy emigranci przybywający do Stanów Zjednoczonych wnosili do kultury Ameryki swoje wartości.
George Gershwin urodził się w rodzinie żydowskich emigrantów z Rosji w 1898 r. w Nowym Jorku. Od dziecka pasjonował się muzyką, czym zaraził swego starszego brata, Irę. Ich współpraca przyniosła dziesiątki przebojów, które obiegły świat. "Błękitna rapsodia”, czy "Porgy and Bess” to mistrzowskie połączenie muzyki popularnej, afroamerykańskiej i klasycznej muzyki operowej. Publiczność z miejsca to "kupiła”. W 1959 r. ukazała się pięcioalbumowa antologia piosenek obu braci. Lata mijają, a siła zamknięta we frazach tych utworów jest wciąż porywająca. Należy więc przyklasnąć pomysłowi przypomnienia ich twórczości, czego podjął się Jan Szurmiej (scenariusz, reżyseria i choreografia).
Silne wokalnie głosy trójki aktorów Izabelli Rzeszowskiej, Marcina Błaszaka i Piotra Chomika wnoszą energię, jakiej nie powstydziłby się duży zespół. W nowym tłumaczeniu Andrzeja Ozgi nie straciły ani wdzięku ani siły. Przepiękne kostiumy Izabelli Rzeszowskiej dodają jej występom szczególnego powabu. Scenografia i kostiumy Ewy Łanieckiej wprowadzają nas w klimat Ameryki gangów, królestwa Al Capone, a w tym groźnym świecie budzących się uczuć. Wielkich ale subtelnych.
Jak się okazuje recepta jest prosta. Nie trzeba szukać w repertuarze nowinek, wystarczy sięgnąć po klasykę. Starszym widzom przyniesie ten spektakl wspomnienia, młodym uświadomi, że muzyczny świat nie zaczął się dziś. Maleńka salka Teatru Żydowskiego na Senatorskiej to nowy atrakcyjny punkt na kulturalnej mapie Warszawy. Najważniejsze walczyć o publiczność i kontynuować tradycje, co żydowskiej scenie znajdującej się w opałach, wciąż się udaje.