Pretensjonalne gesty i pozory dominacji nie zastąpią prawdziwych relacji rodzinnych.
Na scenie pozory tego, co nazywamy rodziną. Ale rodzina w tym plastikowym świecie już dawno przestała istnieć. Pozostał świat pusty, w którym myśli zastąpił nic nie wyrażający bełkot. Sztuka niemieckiego dramatopisarza Mariusa von Mayenburga wystawiona na scenie im. Haliny Mikołajskiej w Teatrze Dramatycznym jest diagnozą rozpadających się więzi rodzinnych. Stąd wiele mówiący tytuł "Plastiki”. W tym świecie nikt nie jest szczęśliwy. Ani ci, którzy pozornie dzierżą władzę, a tymbardziej ci, którzy czują, że ich związki z bliskimi dawno stały się fikcją.
Pozostaje agresja i rodząca się dniem za dniem nienawiść. Zranieni ranimy innych, ale czy można zranić pustkę? Jeśli nawet zostały w nas tęsknoty za czymś, co było ważne i cenne powoli zapominamy, że naprawdę istniały jakieś wartości. Smutna to komedia, jeśli w ogóle komedia. W małżeństwie Michaela i Ulrike istnieje jednak coś, co podnieśli do rangi bożka. To porządek. Ład, którego ostoją jest Jessica, sprzątaczka wchodząca z każdym z domowników w szczególne relacje. Mimo że jej berłem jest szczotka i ścierka.
Grzegorz Chrapkiewicz, reżyser "Plastików” dobrał do grona realizatorów wytrawnych współpracowników. Autorem muzyki jest Piotr Łabonarski, scenografię stworzyła Aneta Suskiewicz. Wszystko to stanowi dyskretne tło dla głównego konfliktu. Natomiast aktorzy Magdalena Smalara, Waldemar Barwiński, Sławomir Grzymkowski i młodzi Karolina Bacia i Kamil Szklany głośno wyrażają swoje preferencje, choć pod tymi deklaracjami kryje się jedynie pustka i agresja.
Spektakl z pozoru kameralny prowokuje do głębszych przemyśleń na temat plastikowego świata, który sami stworzyliśmy.