Halina otworzyła drzwi. Dopiero wówczas zobaczyła, że na stole pozostały szyfrowane telegramy. Niewiele brakowało, by bibułki z rzędami cyfr odnaleźli plądrujący dom gestapowcy. Byli wściekli, bo wiedzieli, że gdzieś nadaje i odbiera meldunki podziemna radiostacja. Ale jej nie znaleźli.
Władysław Rodowicz, brat Kazimierza i Stanisława, policzył, że w obławie na „Łódź Podwodną” wzięło udział w sumie około 2 tys. niemieckich żołnierzy. Usytuowana w sercu Żoliborza radiostacja była głównym środkiem łączności między Naczelnym Dowództwem Polskich Sił Zbrojnych a okupowaną Polską. W tym czasie dotarcie z bezcennymi informacjami do Paryża zajmowało kurierom nawet 10 dni. Nic dziwnego, że już od końca grudnia 1939 r. Stanisław Rodowicz ze swoim szwagrem Michałem Nałęcz-Dobrowolskim bardzo intensywnie pracowali nad planami dobrze zabezpieczonej radiostacji. Pomagał mu najmłodszy brat, Władek, który później przeszedł obozy koncentracyjne, Majdanek i Auschwitz. Kazik, który dostał się do niemieckiej niewoli, w 1947 r. wyjechał do Wenezueli.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.