Ostatni spektakl w Teatrze Polskim "Miny polskie” stawia dużo istotnych pytań, ale na żadne z nich nie udziela jednoznacznej odpowiedzi.
Wśród autorów stawiających istotne pytania o naszą kondycję znajdują się tak głęboko zatroskani o nasz rodowód pisarze jak Bogusławski, Kitowicz, Rzewuski, Wyspiański, Gombrowicz, a wszystko to próbuje swoim scenariuszem spiąć reżyser przedstawienia Mikołaj Grabowski. Skąd tytuł "Miny polskie”? Myślę, że wynika to z naszych kompleksów, których autor jest świadomy, a które to kompleksy chcemy ukryć za parawanem pozorów.
Mikołaj Grabowski zawsze interesował się genem polskości, którego doszukiwał się w świadectwach kultury sarmackiej. Pamiętam jak przed laty prezentował swój krakowski spektakl na scenie warszawskiej oparty o tekst Kitowicza "Opis obyczajów”, przyjęty świetnie przez widzów. Dzięki zainteresowaniom Mikołaja Grabowskiego spektakl stanowi pełny portret naszej zbiorowości podkreślający to, co nas dzieli i co składa się na naszą różnorodność. Może dlatego tak dobrze czujemy się w kraju, który stanowi jednocześnie "czerep rubaszny” i "duszę anielską”, gdyby ktoś zapomniał o arcydziełach naszej literatury.
Dzięki tym odniesieniom literackim jesteśmy w stanie rozpoznać schematy, które organizują nasze życie narodowe. Ostrość opinii, jakimi posługuje się autor tekstów wynika z sarkazmu języka Wyspiańskiego, na które autor powołuje się chętnie nie kryjąc podziwu dla trafnych konstatacji naszego wieszcza. W ten sposób przegląda się w sobie Polska dawna i współczesna. Gesty, miny, pozy, gombrowiczowskie gęby, które przyprawiamy sobie lub innym. A przecież jest w nas coś, co się nie zmienia Mikołaj Grabowski patrzy na nas z czterech punktów widzenia. Na schyłek sarmatyzmu patrzymy oczami ks. Kitowicza, na pozy i miny, pod którymi chcemy schować nasze kompleksy obnażamy siebie tekstem Wyspiańskiego, szyderczo i bez litości odkrywa naszą małość Gombrowicz.
Na koniec dociera do nas refleksja: to spektakl o tym, że jesteśmy skazani na nieustanne strojenie min, pod którymi chcemy się schować chociaż nie jesteśmy w stanie wyleczyć się z naszych kompleksów, o które siebie obwiniamy. Jeżeli już uwolnimy się z tego poczucia winy, zaczniemy "przyprawiać gębę” innym. Sceny zbiorowe, pełne jazgotu, odsłaniają naszą skłonność do korupcji, do gotowości sprzedania siebie za "miskę soczewicy” dla kariery, pieniędzy, stanowisk. Gorzki to obraz Polski.