Msza św. w szalikach? W praskiej katedrze, jak co roku, na kończenie sezonu modlili się kibice Legii Warszawa.
Mszy św. w katedrze św. Floriana i św. Michała Archanioła przewodniczył ks. Bogusław Kowalski, proboszcz i kibic. Liturgia zgromadziła kilkudziesięciu fanów Legii Warszawa, którzy modlili się w intencji klubu i dziękowali za sezon. To już tradycja, że w pierwszy czwartek po zakończeniu sezonu kibice gromadzą się na modlitwie.
- Gromadzimy się na Mszy św. dziękczynnej za cały sezon, który przeżyliśmy jako rodzina legijna i przypada to w piękne Święto Jezusa Chrystusa, Najwyższego i Wiecznego Kapłana - powiedział rozpoczynając Eucharystię ks. Bogusław Kowalski.
Dodał, że jest za co Panu Bogu dziękować, gdyż "to, czego doświadczyliśmy przez ostatni sezon, trudno sobie przypomnieć, żeby kiedykolwiek nas spotkało”.
Wcześniej, z uniesionymi do góry szalikami, fani piłki nożnej wraz ze służbą liturgiczną odśpiewali hymn Legii "Sen o Warszawie”.
Nawiązując do bezkrwawej ofiary Chrystusa na ołtarzu, przypomniał, że my także w sposób duchowy składamy swoją ofiarę. - Ofiara z istoty musi kosztować - powiedział proboszcz.
Następnie zwrócił uwagę, że kibicowanie wymaga także wiele ofiar i poświęceń. - Ile w tych szalikach potu kibicowkiego, łez, cierpienia i bólu. Łez szczęścia i radości. Każdy, kto jest blisko tej rodziny kibicowskiej, ten wie ile to wymaga zdrowia, zaangażowania, czasu i poświęceń, wyjazdów, spotkań i przygotowywania opraw. Wszystko jest po coś - mówił kaznodzieja.
Zdaniem hierarchy osoby na trybunach to często "12. zawodnik”, który mobilizuje i dopinguje swoją drużynę. - Myślę, że to co tworzymy jako cała wspólnota naszego kluby, to mobilizowanie jedni drugich, bo to jest wspólny wysiłek. Nie tylko piłkarzy, ale także tych, którzy są po drugiej stronie ogrodzenia i zdzierają swoje gardła, poświęcają swój czas. To musi się zazębiać i być pewną harmonią - wyjaśnił.
Nawiązując następnie do pogrzebu mistrza olimpijskiego, boksera Jana Szczepańskiego, który miał miejsce kilak miesięcy temu w praskiej katedrze, kaznodzieja zwrócił uwagę, że każdy znajduje się czasem "na deskach życia duchowego, moralnego, zawodowego, rodzinnego i kibicowskiego”. - I trzeba się podnosić, jest to trudne, ale to są nasze największe zwycięstwa, umieć się podnieść - zauważył. - W tym sezonie tego najbardziej doświadczyliśmy - dodał.
Na zakończenie duchowny zwrócił uwagę, że w sercu każdego człowieka jest miejsce na pasję. - W zakamarku serca każdego człowieka jest miejsce na to, co nazywa się pasją, można się tu doszukać i głębszych przejawów, również i obecności Pana Boga, który i doświadcza, i podnosi i daję siłę, by nie ustać w drodze - powiedział.
Na zakończenie zachęcił, by podziękować Panu Bogu za zwycięskie dwa trofea. Po Mszy św. kibice na schodach kościoła odśpiewali stadionowe pieśni.