W Warszawie poświęcono kamień węgielny pod budowę Muzeum Ratowania Dzieci Żydowskich im. m. Matyldy Getter. Na uroczystość przyjechała z Izraela Lea Balint - jedna z 750 ocalonych.
Historyk i archiwistka zgromadzenia s. dr Teresa Antonietta Frącek RM, która była postulatorką procesu kanonizacyjnego założyciela zgromadzenia abp. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego, z wielkim zaangażowaniem i determinacją zebrała też wspomnienia starszych sióstr i ocalonych pamiętających "Matusię". Ona również spotykała się z zasłużoną przełożoną aż do jej śmierci 8 sierpnia 1968 r. w Płudach. Wspomina, że nawet mając 98 lat, m. Matylda była pogodna, otwarta, promieniująca dobrocią.
Jej działanie i pomoc innym wynikały z głębokiej wiary. Nie bała się ryzyka, bo głęboko wierzyła w Opatrzność Bożą.
- Kiedyś w nocy Matusia poleciła szybko obudzić s. Gienię, która dopiero co położyła się spać po nocnym czuwaniu. Zaspana zakonnica przybiegła do niej i wtedy na teren klasztoru spadła 3-tonowy pocisk wystrzelony z Grubej Berty. Zmiótłby w mig wszystko. A on nie wybuchł! Trafił tylko w łóżko s. Gieni – wspominają zakonnice.
Podczas uroczystości inauguracji budowy muzeum na dziedzińcu klasztornym otwarto plenerową wystawę o życiu m. Getter i dziele całego zgromadzenia. W przyszłym muzeum tę historię uzupełnią pamiątki po bohaterskiej matce.
- Zachowała się jej ulubiona filiżanka, mamy podarowaną jej monstrancję, zegar z jednego z naszych domów. Wciąż w naszych domach i u osób prywatnych szukamy pamiątek po naszej "Matusi"- mówi m. Barbara Król RM.