Nakładem Ośrodka Karta ukazały się wspomnienia i fragmenty dziennika Zbigniewa Lubienieckiego zesłanego w dzieciństwie na Syberię.
Książka zawiera też rysunki autora, które tak dokładnie odwzorowują obóz na Syberii, że zastępują w pewien sposób fotografię. - Nie wszystkie prace i notatki udało się przywieść do Polski. Nie przywiązywało się do niech zbytniej uwagi. Warunki podróży były trudne. W drodze brakowało papieru do skręcania papierosów. I dlatego część moich rysunków znalazła inne przeznaczenie - wyjaśniał Zbigniew Lubieniecki.
Wydane wspomnienia sięgają do 1946 r. - Po powrocie do Polski uważałem się za żołnierza polskiego. Działałem samotnie. Trochę współpracowałem z leśnymi. Nocą dowoziłem im pici i jedzenie. Byłem samotnym wilkiem. Nie miałem wielu przyjaciół. O mojej działalności wiedziało kilka osób, w tym dyrektor szkoły, w której pisałem małą maturę i ks. Smętek, u którego się spowiadałem. Cały czas pisałem, a pamiętniki przechowywałem u różnych zaufanych rodzin. Musiałem zmieniać miejsce zamieszkania, bo domyślałem się i dochodziły mnie słuchy, że komuniści się mną interesują - wspominał Zbigniew Lubieniecki.
Zbigniew Lubieniecki przyszedł na świat w 1930 r. w rodzinie arystokratycznej. Jego ojciec był komendantem straży granicznej. Trafił do niewoli sowieckiej i został rozstrzelany w Katyniu. Matkę z czworgiem dzieci w 1940 r. deportowano do obwodu archangielskiego. Zwolniono ich w 1941 r. na podstawie układu Sikorski-Majewski, ale nie udało się im wyjechać z armią gen. Andersa. Uzyskali zgodę na wyjazd do Pierwomajska w Kraju Ałtajskim. Do Polski wrócili w 1946 r. Zamieszkali w Dębnie Lubuskim.