Nosić go może każdy – dorosły albo roczne dziecko. W karmelitańskim klasztorze można było uroczyście przyjąć szkaplerz.
Andrzejek nie miał jeszcze roku, Ania miała 6 lat, Marysia 8, a Martusia 5, kiedy w uroczystość Matki Bożej z Góry Karmel państwo Izabela i Dominik Dzierżanowscy całą rodziną przyjęli karmelitański szkaplerz. Dobrze zapamiętają tę datę − 16 lipca urodziła się ich córeczka Martusia. I od czasu przyjęcia szkaplerza swoje urodziny obchodzi w… karmelitańskim klasztorze.
− Widzimy, że zawierzenie Maryi dobrze wpływa na naszą rodzinę. Dwie z naszych córek wcześniej przystąpiły do Komunii Świętej, dzięki wstawiennictwu Matki Bożej udaje się także zażegnać małżeńskie kryzysy i nieporozumienia – cieszy się Izabela Dzierżanowska. I dodaje: − Myślę, że w codziennym zabieganiu nie zauważamy wielu rzeczy, które są owocami noszenia szkaplerza.
Ostatnia deska ratunku
W małej kaplicy klasztoru Mniszek Bosych Zakonu NMP z Góry Karmel przy ul. Wolskiej, w uroczystość MB Szkaplerznej trudno jest się pomieścić. To jeden z trzech karmelitańskich ośrodków w Warszawie, gdzie tego dnia można uroczyście przyjąć szatę Maryi.
− Szkaplerze można przyjąć u nas codziennie po Mszy św., ale największe zainteresowanie jest właśnie we wspomnienie Matki Bożej Szkaplerznej. Od ubiegłego roku do przyjęcia szkaplerza przygotowują trzydniowe rekolekcje – wyjaśniają karmelitanki bose.
Zdaniem mniszek, poprzez objawienia w Gietrzwałdzie, Lourdes czy Fatimie, Bóg daje ludzkości pogrążonej w coraz większym chaosie i grzechu Maryję jako ostatnią deskę ratunku. − To nie jest przypadek, że podczas fatimskich objawień Matka Boża trzymała w ręku szkaplerz – mówią.
16 lipca przyjąć szatę Matki Bożej − dwa płótna z wizerunkiem Jezusa i Maryi połączone tasiemką − zdecydowało się przyjąć w klasztorze przy ul. Wolskiej kilka osób. − Bóg nie był obecny w moim życiu. Nawróciłam się trzy lata temu. Szkaplerz jest dla mnie ochroną przed złem i kolejnym krokiem zbliżania się do Boga i Maryi – mówi Marta Bernaś.
Dla wielu osób, które przyjmują szkaplerz, to dopiero początek drogi z Maryją. − Od tej pory Ona – zgodnie ze szkaplerznymi obietnicami – będzie uświęcać nasze życie i nas prowadzić – mówią siostry. I podczas szycia szkaplerzy w milczeniu i skupieniu modlą się, by wszyscy, którzy noszą maryjną szatę, otworzyli się na łaski, które Ona im wyprasza.
Owoców takiej wewnętrznej przemiany doświadczyła Jolanta Olędzka, która rok temu przyjęła szkaplerz. − Z zawodu jestem fizjoterapeutą, na co dzień pracuję ze starszymi osobami. Zauważyłam, że oprócz wykonywania swojej pracy coraz bardziej – tak jak Maryja − otwieram się na drugiego człowieka. Moi pacjenci potrzebują nie tylko rehabilitacji, ale także rozmowy o Bogu i świadectwa. Niejednej osobie właśnie w ten sposób udało się pomóc – cieszy się pani Jolanta.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się