Cudowny krucyfiks z kaplicy Baryczków opuścił bazylikę archikatedralną i jest w rękach konserwatorów. Ich pracę można obserwować przez szybę w Muzeum Archidiecezji Warszawskiej.
Przykurzone i mocno przerzedzone włosy Pana Jezusa z najsłynniejszego stołecznego krucyfiksu miały być kiedyś kruczoczarne i rosnące, jak u żywego człowieka. Tak mówi piękna legenda o tym, jak zawsze w Wielki Piątek jedna z cnotliwych warszawskich panien dokonywała postrzyżyn figury. Aż do momentu, kiedy za nożyczki chwyciła prawnuczka zacnego Jerzego Baryczki, która miała co nieco na sumieniu. Wtedy włosy Zbawiciela przestały rosnąć.
− Włosy są doczepione do figury, można je łatwo zdjąć i są pochodzenia zwierzęcego, najpewniej są włosiem końskim. Zostały dodane dużo później niż powstała rzeźba – rozwiewa legendę konserwator Jan Andrzejewski, który towarzyszy prof. Marii Lubryczyńskiej, wybitnej ekspertce w dziedzinie konserwacji drewnianych figur polichromowanych, w konserwacji warszawskiego krucyfiksu.
Po renowacji Pan Jezus zyska nową fryzurę. Pracuje już nad nią jeden z warszawskich perukarzy. Ale to nie koniec zmian, jakie zobaczymy w październiku, gdy 500-letni krucyfiks powróci do bazyliki archikatedralnej.
Odkurzą, wyczyszczą, zbadają
Sześciu mężczyzn było potrzebnych do przeniesienia 26 lipca krzyża z umieszczoną na nim naturalnej wielkości postacią Chrystusa do sąsiadującego z archikatedrą Muzeum Archidiecezji Warszawskiej. Nieśli cenny zabytek krętymi, wąskimi schodami na pierwsze piętro, gdzie teraz pochylają się nad nim konserwatorzy.
− Prace odbywają się w częściowo przeszklonym pomieszczeniu, dzięki czemu może je podejrzeć każdy zwiedzający nasze muzeum – mówi ks. dr Mirosław Nowak, zapraszając do skorzystania z wyjątkowej okazji, by z bliska przyjrzeć się historycznemu wizerunkowi.
Specjaliści pobrali już próbki do badań laboratoryjnych, które pozwolą bardziej precyzyjnie określić stan rzeźby tak, by potem dobrać odpowiednie materiały i techniki konserwacji. Przyjrzą się im m.in. dendrochronolodzy, potrafiący określić wiek drewna. Raczej potwierdzą to, co ustalono podczas poprzedniej konserwacji w latach 70. − że nieznany rzeźbiarz użył drewna gruszy, ale może uda się im uściślić datę wykonania, teraz szacowaną na początek XVI wieku.
Potem konserwatorzy wykonają badanie rentgenowskie, przyjrzą się zabytkowi w podczerwieni i promieniach ultrafioletowych. Wszystko po to, aby poznać wewnętrzną strukturę polichromowanej postaci Jezusa, sprawdzić, gdzie znajdują się łączenia kawałków drewna, jakich w przeszłości dokonano interwencji konserwatorskich i jakiej użyto zaprawy.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się