"Przyszliśmy tu z potrzeby serca, bo bardzo go kochaliśmy"

Msza św. w intencji śp. ks. prał. Bronisława Piaseckiego, wieloletniego proboszcza parafii Najświętszego Zbawiciela, zgromadziła tłum wiernych. Wiele osób ukradkiem ocierało łzy...

Wiadomość o śmierci ks. prał. Bronisława Piaseckiego przyszła 14 lipca z Włoch. Niespodziewanie. - Ksiądz Bronisław, mimo emerytury, nie zwalniał tempa. Codziennie spowiadał, odprawiał Msze św., prowadził w parafii dwie największe wspólnoty - Żywy Różaniec i Franciszkański Zakon Świeckich. Był pełen życia, humoru. Człowiek wielkiej kultury, otwarty na ludzi i ciekawy świata. Szykowaliśmy się do świętowania jego 80. urodzin - mówi nam ks. Robert Strzemieczny, proboszcz parafii Najświętszego Zbawiciela. - Przebywając na urlopie, dzień przed śmiercią nagle dostał wysokiej gorączki, następnego dnia zasłabł. Nie pomogła reanimacja...

Jeszcze tego samego dnia w kościele przy pl. Zbawiciela w godzinach popołudniowych została odprawiona Msza św. w intencji śp. ks. Piaseckiego. W liturgii uczestniczyli kapłani śródmiejskiej parafii oraz tłum wiernych. Wiele osób ukradkiem ocierało łzy...

- Przyszliśmy tu z potrzeby serca, bo bardzo go kochaliśmy. Nikt nas nie wołał, a jednak chcemy być razem. Od wczesnych godzin porannych w różnych okolicznościach życia docierała do nas wiadomość o śmierci dobrego pasterza. Ta świątynia i wszystko, co w niej jest, jest pewnym rodzajem wołania - krzykiem wdzięczności za te 37 lat posługi pośród naszej wspólnoty - powiedział, rozpoczynając homilię, ks. Tadeusz Sowa, były proboszcz i rezydent w parafii przy pl. Zbawiciela.

"Przyszliśmy tu z potrzeby serca, bo bardzo go kochaliśmy"   - Ks. Bronisław był przyjacielem, przewodnikiem i powiernikiem ludzkich tajemnic. Wiele osób znał z imienia i nazwiska - mówił o zmarłym kapłanie ks. Tadeusz Sowa, były proboszcz i rezydent śródmiejskiej parafii. Agata Ślusarczyk /Foto Gość

Urodzony w 1940 r. we wsi Ranie na Podlasiu ks. Piasecki święcenia kapłańskie przyjął 22 września 1963 r., w wieku 23 lat. Jako wikariusz pracował m.in. w Izabelinie, Podkowie Leśnej i parafii św. Katarzyny w Warszawie. Studiował na warszawskiej Akademii Teologii Katolickiej, potem - w latach 1968-1973 - na Papieskim Uniwersytecie Laterańskim w Rzymie, gdzie w 1973 r. uzyskał doktorat. Przez 7 lat ks. Piasecki był kapelanem kard. Stefana Wyszyńskiego. Od 1980 r. był także wykładowcą Wyższego Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Warszawie.

Przez 37 lat, w latach 1983-2010, ks. Piasecki był proboszczem stołecznej parafii Najświętszego Zbawiciela, a także wieloletnim dziekanem dekanatu śródmiejskiego. Po przejściu na emeryturę w 2010 r. pozostał rezydentem tej parafii.

Wspominając bliskiego przyjaciela, ks. Sowa zwrócił uwagę, że śp. ks. Bronisław przede wszystkim uczył, jak kochać Chrystusa - odnajdować Go w naszym dziś, zwierzać się Mu i budować z Nim osobową relację. 

- Często dodawał: "Bóg jest obecny”. Nie tylko w słowie Bożym, Eucharystii, liturgii, posłudze, ale w drugim człowieku, nawet tym najmniejszym. Był bardzo wyczulony na ludzką biedę, potrzebę rozmowy i głębokiej więzi, którą odnajdował w relacji z Chrystusem, i której pozwalał nam doświadczyć. Wielu parafian znał z imienia i nazwiska - mówił ks. Sowa.

Duchowym testamentem, jaki po sobie postawił, jest miłość do Matki Najświętszej, której kaplica z cudownym wizerunkiem znajduje się w parafii. To w niej w każdy sobotni poranek sprawował Msze św. z nabożeństwem do Matki Zbawiciela. Liturgia gromadziła wielu wiernych. - Mówił o Niej "Zbawicielowa”. To właśnie dzięki niemu obraz ten został w naszej świątyni ukoronowany. Uczył nas zawierzać Chrystusowi tak, jak Ona - przyjmując osoby do róż różańcowych, prowadząc Franciszkański Zakon Świeckich, podczas posługi w konfesjonale - mówił w homilii ks. Sowa. - Uczył nas także, jak miłować Kościół - ten, któremu posługiwał w osobie kard. Wyszyńskiego, ten, o którym nauczał w seminarium, i ten, któremu posługiwał w wymiarze lokalnym w tej parafii, tworząc jedną rodzinę parafian i przyjaciół Zbawiciela.

Wielu zgromadzonym w śródmiejskim kościele parafianom trudno wyobrazić sobie, że nie odprawi już niedzielnej Mszy św. o 10.00, na którą przychodzili nierzadko całymi rodzinami. 

- Skąd u niego taka mądrość, wyczucie duszpasterskie i nieustanna delikatność wobec każdego człowieka? Mówił, że nauczył się tego, idąc śladami ks. Korniłowicza i ks. Federowicza, z którymi współpracował. Ale najwięcej przekazał mu czcigodny sługa Boży kard. Wyszyński, u którego boku był w ostatnich latach jego życia - mówił kaznodzieja.
    
W 2011 roku ukazały się jego wspomnienia "Ostatnie dni Prymasa Tysiąclecia", a w 2016 r. - pierwsze wydanie książki "Prymas Wyszyński nieznany: ojciec duchowy widziany z bliska". - Pragnął być uczestnikiem jego beatyfikacji. Bóg inaczej rozporządził. I tego nas uczył: nie pytać siebie, czego chcę, ale czego Bóg ode mnie chce - wyjaśnił kaznodzieja.

Na zakończenie homilii, zwracając się do śp. ks. Bronisława, powiedział: - Księże prałacie, każdy z nas ma swoje wielkie "dziękuję" i chciałby je wypowiedzieć. Możemy to zrobić tylko na modlitwie, wypełniając twoje słowa w naszym życiu. Wielu z nas odnalazło miejsce w Kościele dzięki twojemu nauczaniu.

Msza pogrzebowa śp. ks. Piaseckiego - zgodnie z jego wolą - zostanie odprawiona w kościele Najświętszego Zbawiciela. Data pogrzebu i miejsce pochówku nie są jeszcze znane.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..