W mieście, w którym co drugie małżeństwo się rozpada, pojawiły się billboardy o… miłości.
Billboardów jest 27. Można je zobaczyć, jadąc głównymi arteriami stolicy: al. Solidarności, Łopuszańską, Grochowską, Żwirki i Wigury, al. Krakowską czy Jana Pawła II. Jeden z nich zawisł także w ścisłym centrum – przy ul. Chmielnej i Dworcu Centralnym. Na każdym jest napisany ręką dziecka apel: „Kochajcie się, mamo i tato” oraz logo i adres strony internetowej Wspólnoty Trudnych Małżeństw Sychar.
W mieście, w którym w 2019 r. zawarto 6130 małżeństw, a 3418 się rozwiodło, przekaz kłuje w oczy i rodzi pytanie: czym jest prawdziwa miłość? – Taki też był cel naszego uczestnictwa w kampanii zorganizowanej przez Fundację „Nasze Dzieci - Edukacja, Zdrowie, Wiara”. Billboardy wiszą też w Krakowie, Katowicach, Poznaniu, Gdańsku, Łodzi i Wrocławiu, ale tylko w stolicy akcja przeprowadzona jest na taką skalę. Tutaj współczynnik rozwodów w porównaniu z innymi miastami jest jednym z najwyższych – wyjaśnia Andrzej Szczepaniak, jeden z założycieli wspólnoty Sychar. – Przekazem o miłości w przestrzeni publicznej chcemy przeciwstawić się mentalności „rozwodowej”, która jest zaprzeczeniem prawdziwej miłości – dodaje.
Wspólnota Trudnych Małżeństw Sychar powstała w 2003 r. z inicjatywy małżonków, którzy, bez względu na to, jaką decyzję podjął ich współmałżonek, chcą wytrwać w małżeńskiej przysiędze. – To wypływa z naszej wiary, że każde sakramentalne małżeństwo jest do uratowania. Warunek jest tyko jeden: drogą do uzdrowienia jest nauczenie się prawdziwej miłości, na wzór miłości samego Boga do człowieka: cierpliwej, przebaczającej, ofiarnej i mądrej, czyli takiej, która nie pozwala się skrzywdzić i stawia granice złu – wyjaśnia Andrzej Szczepaniak. Służyć temu mają liczne inicjatywy organizowane we wspólnocie, takie jak warsztat rozwoju duchowego i osobowego „Wreszcie żyć – 12 kroków ku pełni życia” prowadzony w formie stacjonarnej oraz online, rekolekcje, warsztaty, m.in. na temat języków miłości czy różnic między kobietami a mężczyznami, których niezrozumienie jest częstą przyczyną małżeńskiego kryzysu. – Dla wielu osób dopiero taka sytuacja jest okazją do wypracowywania postawy miłości i gotowości do pojednania – wyjaśnia A. Szczepaniak.
Wspólnota Sychar tworzy 61 Ognisk Wiernej Miłości Małżeńskiej w całej Polsce, a także poza jej granicami – w Wiedniu, Bonn, Chicago i na Ukrainie. W Warszawie działa 5 ognisk przy parafiach: św. Wincentego Pallottiego przy ul. Skaryszewskiej, Matki Bożej z Lourdes przy ul. Wileńskiej, św. Izydora w Markach, bł. Władysława z Gielniowa oraz św. Anny w Piasecznie. W czasie pandemii spotkania odbywają się w formie online. Każde ognisko ma stronę internetową i grupę wsparcia modlitewnego na Skype. Ile małżeństw udało się uratować? – To tylko Pan Bóg wie, ile par powróciło do siebie lub rozpoczęło proces uzdrowienia relacji – odpowiada A. Szczepaniak. Na stronie www.świadectwa.sychar.org można przeczytać historie kryzysów, które zakończyły się pojednaniem: „Wróciliśmy do siebie po 9 latach”, ale także „Jak kochać małżonka po rozwodzie?” czy „Świadectwo z sali rozpraw”.
Wiele historii dotyczy nie tylko powrotu i pojednania, ale także wierności wobec przysięgi małżeńskiej w czasie kryzysu lub rozstania. „W swoim krótkim małżeństwie doświadczyłam bardzo wiele zła: pornografia, przemoc słowna, mąż wyrzucił mnie z domu, bo mu »przeszkadzałam«. Byłam psychicznie skatowana, szukałam pomocy wszędzie, próbowałam ratować małżeństwo za wszelką cenę, ale było coraz gorzej. Mój mąż stwierdził, że chce rozwodu” – pisze w świadectwie „Moje Westerplatte” pani Teresa. W Niedzielę Miłosierdzia Bożego zaczęła odmawiać Nowennę Pompejańską, a kilka dni później, tuż przed pierwszą rocznicą ślubu, dostała pozew o rozwód. „To był dla mnie bardzo ciężki czas, wszyscy dookoła mówili mi, że powinnam zgodzić się na rozwód i uwolnić się od męża. Bardzo prosiłam Matkę Bożą o pomoc, chciałam, żeby wydarzył się cud” – wspomina. Jadąc na salę rozpraw, była przekonana, że nie wyrazi zgody na rozwód i nie złamie małżeńskiej przysięgi, niezależnie od tego, co postanowi sąd. „Wyrok oddalający powództwo sąd ogłaszał o 15.00, w Godzinie Miłosierdzia Bożego. Godzina ta miała dla mnie wymiar symboliczny – Msza św. ślubna była mszą wieczorową z niedzieli Miłosierdzia Bożego” – opisuje kobieta. „Tylko będąc wiernym Ewangelii, mogę spokojnie żyć” – dodaje. Trudne doświadczenia z małżeństwa powierzyła Jezusowi, przebaczyła także mężowi. I tak, jak wielu członków wspólnoty, jest przekonana, że rozwód jest zaprzeczeniem ślubowanej przed Bogiem miłości.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się