O tym, jak przyjaźń z Matką Czacką kształtowała świętość kard. Stefana Wyszyńskiego, opowiada ks. dr. Andrzej Gałka, rektor kościoła św. Marcina, sędzia w procesie beatyfikacyjnym Prymasa Tysiąclecia i duszpasterz niewidomych.
Tomasz Gołąb: Kiedy w ubiegłym roku okazało się, że z powodu pandemii beatyfikacja kard. Stefana Wyszyńskiego musi być odwołana, a kilka miesięcy później papież Franciszek podpisał dekret beatyfikacyjny Matki Elżbiety Czackiej, powiedział Ksiądz: „Syn zaczekał na matkę”. Teraz kard. Kazimierz Nycz podjął decyzję, że ich beatyfikacja odbędzie się w tym samym czasie i miejscu. To symboliczne?
ks. dr Andrzej Gałka: Kardynał Stefan Wyszyński w wymiarze duchowym naprawdę uważał ją za swoją matkę. Ich wspólna uroczystość beatyfikacyjna jest symboliczna, bo pokazuje dwoje ludzi, którzy chcąc służyć Panu Bogu, mogą robić to razem. Beatyfikacja Matki Czackiej jest dopełnieniem beatyfikacji Prymasa Tysiąclecia. W ten sposób ukazuje się jeszcze jeden, bardzo istotny wymiar życia duchowego kardynała Wyszyńskiego. On obficie czerpał z duchowości Lasek i pokornie słuchał Matki.
Ks. dr Andrzej Gałka, rektor kościoła św. Marcina na Starym Mieście, sędzia w procesie beatyfikacyjnym Prymasa Tysiąclecia i duszpasterz niewidomych. Tomasz Gołąb /Foto GośćZnali się kilkadziesiąt lat, choć różniły ich wiek i pochodzenie. Dlaczego drogi Elżbiety Róży Czackiej i ks. Stefana Wyszyńskiego skrzyżowały się w Laskach? Byli sobie potrzebni?
To tajemnica Bożej Opatrzności, której zresztą obydwoje bezgranicznie zaufali. Po wstąpieniu do Seminarium Duchownego we Włocławku okazało się, że Stefan jest chory na gruźlicę. Choroba postępowała tak szybko, że młody alumn, jak również jego przełożeni, bali się, że nie dożyje do święceń kapłańskich. Stefan modlił się, szczególnie do Matki Najświętszej, aby wyprosiła mu łaskę święceń i aby mógł odprawić przynajmniej Mszę św. prymicyjną. Potem będzie mówił, że to Niepokalana uratowała mu życie. To cierpienie, które przeszedł w czasie studiów, nauczyło go – jak sam powie – patrzeć z pokorą na drugiego człowieka.