15 marca zmarł Tadeusz Popończyk, niestrudzony promotor ruchu pielgrzymkowego w Polsce.
Przezwisko „Skarpeta” nadano mu w latach 70., gdy skarpetki były drogie i wiecznie niedostępne w sklepie.
- Wracając z pracy w Zakładach Kasprzaka, wszedłem do sklepu na Pańskiej i patrzę: są skarpetki. Ale tylko białe. Nie grymasiłem. Okazało się, że przecenili je o 90 proc, więc wziąłem po złotówce dwa pudła. Na dziewięciodniową pielgrzymkę miałem 36 par skarpet. Mogłem zmieniać na każdym postoju. I tak mi zostało. Kiedy w 1974 r. twórca grupy amarantów ks. Wiesław Niewęgłowski zapytał (unosząc przy tym nogawkę moich spodni): co to? Pielgrzymi chórem odpowiedzieli: skarpeta. Od tej pory nawet przez radiowęzeł nie wołali na mnie inaczej - wspominał.
O swojej pierwszej pielgrzymce, w 1970 r., opowiadał:
- Poszedłem jak na rajd, w skórzanych trzewikach. Ludzie szli dla mnie za wolno, więc wyprzedziłem, dołączając do innej grupy. Tam śpiewali piosenki, których ja na rajdach nigdy nie śpiewałem. W kolejnej mówili o turystycznym abecadle, więc też uznałem, że nie do mnie, starego piechura. Ale nie wiedziałem, że poszczególne grupy mają noclegi w innych miejscach. Kiedy się zorientowałem, było za późno. Dopiero o 2 w nocy dotarłem do swoich. O czwartej była pobudka. Za Mogielnicą ktoś krzyknął: „potrzebny do tuby, może być po studiach”. Wziąłem więc ten kij od kosy z ciężkimi głośnikami. Kazanie ks. Feliksa Folejewskiego pamiętam do dziś, Mówił o „cudzogrupieniu”, a więc o mnie. Od tej pory, gdy tylko ks. Felek zbliżał się do mikrofonu, ja chwytałem tubę, żeby lepiej słyszeć. Potem była długa, „ośmiokilometrowa” spowiedź. Od tej pory chodziłem w „17” co roku. Wiele razy po powrocie z Częstochowy, następnego dnia… wyruszałem z Praską Pielgrzymką Pieszą - mówił pielgrzym Skarpeta.