Miał 7 lat, gdy Niemcy rozpoczęli rzeź Woli. Mama przycisnęła go do piersi i mówiła: "Zamknij oczy, nie będzie bolało"... Przez trzy godziny czekali na egzekucję.
W młodości, po dwóch latach nauki w seminarium, stwierdził, że jednak nie chce być księdzem. W niecałe dwa lata po opuszczeniu murów na Krakowskim Przedmieściu pan Stanisław w chórze parafialnym poznał przyszłą żonę Czesławę. Na ślubnym kobiercu stanęli w 1959 roku. Rok później urodził się pierwszy syn, siedem lat później - kolejny. Życie małżeńskie nie było wolne od problemów, ale było wypełnione modlitwą i pielgrzymkami...
- Od lat zaczynaliśmy z żoną każdy dzień jutrznią. A zawsze kończyliśmy go Apelem Jasnogórskim i choć czasem oglądaliśmy jakiś film lub czytaliśmy książki, nasze życie było przesiąknięte modlitwą - wspominał S. Kicman.
Decyzję o ponownym wstąpieniu do seminarium podjął wiosną 2012 r., gdy zmarła jego ukochana żona Czesława. Święcenia diakonatu przyjął w podwarszawskiej Magdalence z rąk bp. Tadeusza Pikusa. Na przygotowanie do kapłaństwa zezwolił metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz w porozumieniu z rektorem Wyższego Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Warszawie ks. Wojciechem Bartkowiczem.
"Wiele osób w takiej sytuacji przeżywa resztę swojego życia w samotności, ale ja, po 53 latach wspólnego życia z żoną, do wierności małżeńskiej dodam teraz także wierność Chrystusowi. Z całego serca tego pragnę" - planował wówczas S. Kicman.