– Szacunku dla człowieka nabiera się nie wtedy, gdy widzi się go w pozycji bohatera, ale gdy widzi się człowieka w udręce – wspominał po latach posługę powstańczego kapelana w Laskach Prymas Tysiąclecia.
Siostra Faustyna ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża odbywała w Laskach postulat, kiedy na jej drodze stanął ks. Stefan Wyszyński. I to dosłownie. – Szłam holem w naszym Domu Rekolekcyjnym, gdy on schodził po schodach. Nie miałam już jak się wycofać. Ksiądz Profesor – Ojciec – jak nazywaliśmy go w Laskach, widząc mnie w stroju postulantki, przystanął i powiedział: „Mamy jakieś nowe dziecko. Skąd do nas przyjechałaś?”. Zrobił mi krzyżyk na czole i przytulił – wspomina franciszkanka. – Ten prosty, ojcowski gest sprawił, że ks. Wyszyński stał się dla mnie, „szarej myszki”, kimś bliskim. Zawsze – najpierw, kiedy przyjeżdżał do Lasek, a potem, po jego śmierci, gdy prowadziłam archiwum naszego zgromadzenia – doszukiwałam się we wspomnieniach świadków jego ludzkich cech i tej ojcowskiej czułości. Fascynowało mnie to – dodaje.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.