Pięciocentymetrowy guz krtani siostry zakonnej zniknął. Przygnieciona belką huśtawki dziewczynka odzyskała zdrowie. To one 12 września poniosą w beatyfikacyjnej procesji relikwie niezwykłych orędowników.
Całą noc dusiłam się. Każdy mój oddech mógł być ostatnim. Lekarz stwierdził, że będzie cudem, jeśli przeżyję noc. W tym czasie moje współsiostry wraz z moją mamą modliły się za wstawiennictwem kard. Stefana Wyszyńskiego. Robiły to przez sześć-siedem tygodni, dziewięć razy w ciągu każdego dnia. Tej nocy, z 14 na 15 marca 1989 r. przełożona zapytała moją mamę, czy jest gotowa na odejście córki. Przytaknęłą. Ja też byłam gotowa, choć pragnęłam żyć - wspomina s. Nulla.
Gdy zachorowała, miała zaledwie 19 lat i była nowicjuszką Zgromadzenia Sióstr Uczennic Krzyża. W zakonie przybrała imię "Nulla", co znaczy znaczy "nic", bo jak mówi, bez Boga jest niczym. Choć niektórzy przekornie mówią o niej: cudowna siostra.
Gdy zachorowała, miała zaledwie 19 lat i była nowicjuszką Zgromadzenia Sióstr Uczennic Krzyża. W zakonie przybrała imię "Nulla", co znaczy "nic", bo jak mówi, bez Boga jest niczym. Choć niektórzy przekornie mówią o niej: cudowna siostra. Tomasz Gołąb/ Foto GośćNie potrafi opowiadać swojego świadectwa uzdrowienia bez kontekstu swojej wspólnoty zakonnej i jej charyzmatu. Powołana w 1982 r. czerpie obficie z duchowości kard. Stefana Wyszyńskiego i od początku modli się o wyniesienie go na ołtarze. Za wstawiennictwem sługi Bożego modliła się od początku swojej choroby także s. Nulla.
- Prosiłam o dar męstwa. Gdy lekarze w Szczecinie zdiagnozowali złośliwego raka tarczycy, przeszłam pierwszą operację. Usunięto zmiany nowotworowe oraz dotknięte przerzutami węzły chłonne. Ale choroba nie zniknęła. Trafiłam do Centrum Onkologii w Gliwicach, gdzie otrzymałam m.in. jod radioaktywny. Pod koniec 1988 r. zaczęłam się bardzo źle czuć. Coś dusiło mnie w gardle. Po nowym roku przeszłam znowu badania w Szczecinie, okazało się, że nowotwór się odnowił, w dodatku z przerzutem do gardła. Guz miał już 4 centymetry. Nie mogłam oddychać, jeść ani spać. Nowotwór zagrażał życiu, usłyszałam, że zostały mi trzy miesiące.