Boże Narodzenie 1942 r. na białołęckim Henrykowie nie było zwyczajne. Choć w "Przystani" przy Modlińskiej 257 już od dwóch dekad działy się niezwykłości.
Wszystko za sprawą nowo założonego zgromadzenia zakonnego sióstr benedyktynek samarytanek, które we współpracy z warszawskim magistratem zajęły się „upadłymi dziewczętami”, które – niewyobrażalna nędza i brak perspektyw – wypchnęły na ulicę. Do tego momentu „wielcy świata” udawali, że problemu nie dostrzegają…
– Przy Modlińskiej 257 ponad tysiąc dziewcząt znalazło swoją przystań: prawdziwy, ciepły dom z nadzieją na lepszą przyszłość – mówi Bartłomiej Włodkowski, autor książki o historii kamienicy przy Modlińskiej 257. – I wyszło na prostą! Kiedy w archiwum czytałem pisane po latach ich podziękowania dla sióstr – popłakałem się ze wzruszenia.
Jeszcze większy impuls do rozwoju dzieła przyniosła nowa przełożona, której szefowanie przypadło na trudne czasy okupacji. Była to urodzona 120 lat temu Stanisława Umińska, siostra Benigna, jedna z najlepszych przedwojennych aktorek, której wróżono wielką artystyczną przyszłość. Doszło jednak do tragedii. W afekcie, odpowiadając na prośby swojego umierającego w strasznych boleściach narzeczonego, zastrzeliła go. I choć sąd ją uniewinnił, Stanisława nie mogła siebie usprawiedliwić i postanowiła pokutować. Została siostrą Benigną.
W czasie II wojny światowej w Henrykowie pomagała partyzantom, ratowała Żydów, a później do końca życia pracowała z niepełnosprawnymi, najbardziej opuszczonym dziećmi. I powtarzała, że życie jest darem najcenniejszym. Odeszła – to także symboliczne – w dzień Bożego Narodzenia.