Nie można nawiedzić sanktuarium męczennika na Mokotowie i nie zobaczyć pierwszej na świecie placówki dokumentującej jego kult.
Relikwiarz św. Andrzeja Boboli towarzyszył Teresie Walewskiej-Przyjałkowskiej podczas każdej podróży. Ówczesna prezes Stowarzyszenia Krzewienia Kultu św. Andrzeja Boboli była na pokładzie samolotu lecącego 10 kwietnia 2010 r. do Smoleńska na uroczystości katyńskie. Metalowo-szklana szkatułka zawierająca relikwie świętego pozostała nietknięta, chociaż jej podstawa pękła na pół. Dziś można je zobaczyć w jednej z gablot otwartego 15 lat temu Muzeum św. Andrzeja Boboli na Mokotowie. – Myślę, że to jeden z tych cudów, które nieustannie dzieją się za sprawą męczennika, okrutnie zamordowanego w czasie powstania Chmielnickiego, 16 maja 1657 r. – przekonuje Katarzyna Szostak, oprowadzając po znajdującym się w podziemiach sanktuarium muzeum.
W tym roku zastąpiła odpowiedzialną przez 11 lat za Stowarzyszenie Krzewienia Kultu św. Andrzeja Boboli Ewę Twarowską. Zanim jednak 15 lat temu metropolita warszawski poświęcił siedzibę muzeum przy sanktuarium na Mokotowie, jezuici martwili się, czy uda się je zapełnić wystarczającą liczbą eksponatów. Niepotrzebnie. Szybko okazało się, że pamiątek związanych z życiem, działalnością duszpasterską, męczeństwem i kultem świętego oraz czasami i miejscami, w których żył oraz w których przebywały jego relikwie, jest tak wiele, że brakuje ścian do pokazania kolejnych. Dziś każdy skrawek znajdującego się w podziemiach muzeum wypełniają historyczne i współczesne artefakty. Ktoś przyniósł błogosławieństwo papieskie z czasów kanonizacji (1938 r.), ktoś inny poinformował o ponadtrzymetrowym obrazie, przechowywanym w Sopocie, malowanym na 300. rocznicę jego śmierci. Ktoś inny przyniósł rozdawany w czerwcu 1938 r. na stacji w Sochaczewie z okazji przyjazdu trumny z relikwiami świętego medalik.
Ponad połowa eksponatów wpłynęła do muzeum już po jego otwarciu. Ostatnio wzbogaciło się o 24 kolejne wartościowe obrazy i mapy Rzeczypospolitej i Wielkiego Księstwa Litewskiego z czasów św. Andrzeja, m.in. z 1649 r., czyli z czasów, gdy podobnymi mógł się posługiwać męczennik. Na ścianach można podziwiać kilkadziesiąt obrazów, w tym jeden z 1711 r., czyli z czasów, gdy rozpoczynał się jego proces beatyfikacyjny. W muzeum możemy zobaczyć gotycką cegłę, wyjętą z fundamentów domu Bobolów na wzgórzu Bobolówka w Strachocinie, w którym najprawdopodobniej Andrzej przyszedł na świat i mieszkał przez pierwszych 15 lat życia, reprinty odręcznie pisanych przez niego tekstów ślubów zakonnych, wieko trumny, w której spoczywały jego relikwie w Połocku w II poł. XIX i na początku XX w., szaty, w które było ubrane jego nierozłożone ciało w Rzymie i w Warszawie. Muzealne gabloty prezentują nam także eksponaty związane z jego kanonizacją, watykańską i polską prasę informującą o jego kanonizacji i sprowadzeniu jego integralnych relikwii do Polski, publikacje poświęcone najpierw błogosławionemu, a następnie świętemu Andrzejowi, ikonografię z nim związaną, wota ofiarowane świętemu oraz eksponaty związane z tutejszą parafią i sanktuarium: kielichy, ornaty, medale i błogosławieństwa papieskie. Są także pędzle, którymi czyszczono ciało św. Andrzeja Boboli w Rzymie w listopadzie 1923 r., czy pieczęcie, zdjęte z relikwiarza podczas ostatniego jego otwarcia w 1988 r. (otwarcie trumny z relikwiami jest niezbędne raz na kilkadziesiąt lat, przy tej okazji przebiera się świętego w nowe szaty). W gablocie pod oknem umieszczono też materac, na którym leżało ciało św. Andrzeja w Rzymie, tkaninę, którą był on przykryty, poduszki, na których spoczywała głowa świętego w okresie przedwojennym i w latach 1950–1988, albę, biret oraz koszulę, które były nałożone na jego relikwie.
Są też gabloty z obrazkami poświęconymi św. Andrzejowi Boboli oraz wotami ofiarowanymi mu czy medalami i monetami darowanymi parafii i sanktuarium. W drugiej sali wystawiono ornaty oraz kapę, które były używane w liturgii w okresie przedsoborowym, a także czerwony ornat przygotowany na kanonizację św. Andrzeja. Na uwagę zasługuje też lekko zgięty medalik. Nosił go jeden z przedwojennych czcicieli świętego, pracujący przy głośno pracującej maszynie, która zaczęła w pewnym momencie wciągać go w tryby. Maszyna skutecznie zagłuszała jego krzyk o pomoc. Wówczas zaczął on gorąco modlić się do św. Andrzeja Boboli. Podczas szamotania się medalik wszedł między dwa małe trybiki tej maszyny i zatrzymał jej pracę. Do śmierci mężczyzna ten nosił go na piersi, a następnie jego syn, który w późnej starości przekazał go do muzeum jezuitów. Księga pamiątkowa jest wypełniona wpisami wdzięcznych pielgrzymów, którzy mogą odwiedzać muzeum od maja do końca września, we wszystkie soboty i niedziele w godz. 9–19. W pozostałe dni i miesiące placówka otwierana jest na prośbę przybywających do sanktuarium czcicieli świętego. 20 lat temu św. Andrzej Bobola został ustanowiony patronem Polski. 16 maja Mszy św. odpustowej w jego sanktuarium o godz. 18 przewodniczyć będzie kard. Kazimierz Nycz.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się