"To, co utrudnia życie, ułatwia życie duchowe" - o paradoksach wiary i naszego istnienia pisze w najnowszej książce dominikanin o. Krzysztof Pałys.
Ci, którzy słuchali kazań dominikanina ze służewskiego klasztoru, przeczuwają jeszcze bez czytania, że jego najnowsza książka "Hewel. Wszystko jest ulotne oprócz Boga" jest perełką. Wszystko jest w niej przemodlone, przekontemplowane, opisane prosto, z niezwykłą wrażliwością na głos Boga w świecie. I do takiego czytania tej książki zaprasza autor: w ciszy, w milczeniu i samotności, które także czytelnikom pozwolą ten głos usłyszeć.
A słuch często nas zawodzi, bo jesteśmy skupieni na zdobywaniu tytułów, osiąganiu sukcesów, popularności, na gromadzeniu wokół siebie rzeczy i ludzi, kolekcjonowaniu wrażeń i przyjemności. Obfitość przeżyć, informacji, intensywne życie nie dają zaspokojenia.
"Nasza kultura oferuje nam niezliczoną ilość wyborów, ale jak na ironię, coraz mniej satysfakcji" - zauważa o. Pałys. I to poczucie pustki jest błogosławione, bo rodzi pytania o sens i cel. "Zostaliśmy stworzeni przez Boga i nic, co jest mniejsze od Boga, nie jest w stanie nas do końca zaspokoić" - zauważa zakonnik.
Ale nie jest to Bóg, który ma spełniać nasz plan na życie i być gwarantem szczęścia, jakie sobie wymarzymy. Jego szczęście jest nie z tego świata, a logika idzie na przekór tej, którą znamy na co dzień. U Boga ostatni są pierwszymi, biedny jest bogaty, a sługa króluje.
Po przeczytaniu książki o. Pałysa wielu inaczej spojrzy na swoją wiarę i życie. Na upadki, nieszczęścia, życiowe zawirowania, na pozorne poczucie kontroli nad wszystkim i pychę, która potrafi ubrać się w garnitur bardzo porządnego katolika.
Ojciec Pałys uczy też tego, że warto nauczyć się z Bogiem tracić: życiowe podpórki, zabezpieczenia, a nawet dobre mniemanie o sobie. Bo dopiero wtedy uświadamiamy sobie, że nie jesteśmy samowystarczalni, wszechmocni, idealni, że nie potrafimy zbawić świata ani siebie. Że potrzebujemy Jezusa.
"Dlaczego wielcy biblijni święci, pomimo świadomości własnej nędzy, byli w stanie tak wiele osób pociągnąć do Boga? Ponieważ odkryli, że duchowy rozwój nie polega na zwiększaniu jakichś tajemnych umiejętności, ale przede wszystkim na traceniu. Tu droga idzie w dół. Nie ku perfekcji, a ku pokorze. To dziwna, ewangeliczna prawidłowość" - zauważa dominikanin.