W 77. rocznicę śmierci bł. Bolesławy Lament w katedrze praskiej modlono się o jej rychłą kanonizację.
W uroczystościach wzięła udział rodzina zakonna bł. Bolesławy, tj. siostry ze Zgromadzenia Misjonarek Świętej Rodziny, rodzina biologiczna błogosławionej i członkowie Akcji Katolickiej, z której inicjatywy w praskiej katedrze w 2005 r. wmurowano tablicę upamiętniającą posługę matki Lament.
- To była kobieta dynamit, osoba niesamowitej wiary, energii i działania. Bóg przewidział dla niej drogę zakrętów i trudności. W zakonie wyróżniała się modlitwą, skupieniem, ale i wiernością codziennym obowiązkom. Wzięła sobie do serca Jezusowe błogosławieństwa. Jej serce było czyste, poświęcone Bogu. Była uboga w Duchu Świętym, a największym jej bogactwem był Bóg. Także ten ukryty w drugim człowieku - mówił w homilii ks. Piotr Stępniak, proboszcz parafii katedralnej.
Przypomniał, że błogosławiona nie złożyła profesji wieczystej w Zgromadzeniu Sióstr Rodziny Maryi w Warszawie, a gdy już nie była siostrą zakonną, przez 10 lat na terenie obecnej praskiej parafii katedralnej prowadziła noclegownię dla ludzi z marginesu. Wspomniał o jej znajomości z o. Honoratem Koźmińskim i zaangażowaniu w III zakon św. Franciszka.
Ksiądz Stępniak podkreślił, że Bolesława Lament z pomocą jezuity o. Józefa Wiercińskiego napisała konstytucje nowego Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Świętej Rodziny, którego celem było wspieranie zjednoczenia chrześcijan na Wschodzie z Kościołem katolickim i umocnienie wiary. - Była matką przełożoną nowego zgromadzenia do 1935 r., a później została wysłana do Białegostoku, gdzie zorganizowała przedszkole, kursy kroju i szycia oraz gimnazjum. Tam jeden z prowadzonych domów przeznaczyła dla bezdomnych dzieci. Podczas II wojny światowej pod pozorem kursu przygotowującego do przyjęcia Pierwszej Komunii Świętej zorganizowała też tajną szkołę. Matkę Lament beatyfikował w Białymstoku Jan Paweł II w 1991 r. - przypomniał ks. Stępniak.
Autorem obrazu beatyfikacyjnego Bolesławy Lament jest Zbigniew Kotyłło. Agnieszka Kurek-Zajączkowska /Foto GośćPo Eucharystii modlono się przed obrazem bł. Bolesławy, a następnie złożono kwiaty przy tablicy upamiętniającej jej posługę. W katedrze przy ołtarzu były ustawione relikwie błogosławionej.
- Dla nas święty w rodzinie jest to zwyczajna i niezwyczajna sprawa. Zdajemy sobie sprawę, że nie w każdej rodzinie wychowywał się święty. Ale z drugiej strony, to jest po prostu członek naszej rodziny, bliska nam osoba. Modlimy się za jej wstawiennictwem, ale nie mówimy: "błogosławiona Bolesławo”, tylko po prostu „Bolesia”. Czujemy, że mamy prywatny korytarz do nieba. Nie posiadamy osobistych rzeczy błogosławionej. Jako rodzina otrzymaliśmy kawałki habitu na obrazkach. Jesteśmy z niej dumni. W czasach, kiedy bł. Bolesława żyła i działała, jako kobieta miała trudniej niż mężczyźni, a mimo to tak wiele dobrego udało jej się zrobić - mówiła Małgorzata Pasik, której pradziadek Antoni był rodzonym bratem bł. Bolesławy Lament.
Zgromadzenie Misjonarek Świętej Rodziny ma nadzieję na rychłą kanonizację swojej założycielki. Do beatyfikacji przyczyniło się cudowne uzdrowienie jednej z sióstr, która przebywając na misjach w Zambii, uległa wypadkowi samochodowemu w Lusace i przez dwa miesięcy miała bezwładną rękę. Całe zgromadzenie modliło się za nią za wstawiennictwem bł. Bolesławy i nagle siostra odzyskała sprawność. Siostry zachęcają do modlitwy za wstawiennictwem bł. Bolesławy i jednocześnie proszą o zgłaszanie się osób, które przyzywając błogosławionej, zostały wysłuchane przez Boga.