- Dopóki szanujemy zwyczaje związane z Wielkanocą, jest nadzieja, że przez tę skorupkę zwyczajów dojdziemy do istoty. A tu istotą jest On, zmartwychwstały Chrystus - mówił kard. Nycz w uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego.
Metropolita warszawski przewodniczył Mszy św. w archikatedrze św. Jana Chrzciciela w uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego. Nawiązując do Ewangelii zauważył, że kończy się ona zaskakująco, opisując uczniów, którzy mieli trudność z uwierzeniem w zmartwychwstanie Pana.
– Wydaje się, że dziś, ponad dwa tysiące lat po tym najważniejszym wydarzeniu w historii świata, czyli śmierci na krzyżu i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa, co nadało historii nowy bieg, tych ludzi, którzy nie znają Pisma św., nie wiedzą, o co chodzi, nie jest mniej, a można mieć wrażenie, że nawet więcej – mówił kard. Kazimierz Nycz.
Hierarcha podzielił się osobistym świadectwem z procesji rezurekcyjnej poprzedniego wieczora z warszawskiej archikatedry na rynek i Plac Zamkowy. Postronne osoby, w kawiarnianych ogródkach przyglądały się radosnej procesji z życzliwością, ale czasem z dwuznacznymi uśmiechami.
– Kiedy zaczynałem posługę biskupią, wydawało mi się, że świadków Chrystusa zmartwychwstałego jest wielu, a w niektórych środowiskach i parafiach nawet większość. To było widać właśnie w święta wielkanocne, w niedzielne Msze. Dziś wydaje się, że tych, którzy dotąd nie znają Pisma jest więcej. Dlatego świadectwo zmartwychwstania jest dziś tak ważne, byśmy jako grono trwających w Kościele, wierzących w Chrystusa zmartwychwstałego, wynosili tę wiarę na zewnątrz, dawali świadectwo nie tylko słowem, ale i hierarchią wartości – zachęcał warszawski metropolita.
Przywołując ewangeliczne obrazy wskazał, że apostołowie potrzebowali czasu, by ich wiara dojrzała i mogli przyswoić wydarzenie wielkanocnego poranka.
– Kiedy przyszła godzina próby, oprócz Jana wszyscy się rozpierzchli. I z trudem rosła w nich wiara w zmartwychwstanie Chrystusa. Byli świadkami pustego grobu, niektórzy byli świadkami Chrystusa, który się im ukazywał, ale tak daleko nie mogli Go poznać, że nawet ci dwaj, którzy uciekli do Emaus, nie rozpoznali Go, mimo że z nimi wędrował, wykładał Pisma. Poznali Go dopiero po łamaniu chleba. Ta wiara w zmartwychwstanie u nich rosła, więc to jest też pociecha dla nas – mówił kaznodzieja. – To dla nas wyzwanie: być świadkiem Chrystusa zmartwychwstałego, tak ustawiać swoje życie i skalę wartości, by każdy, kto na nas patrzy, mógł powiedzieć, że ten człowiek wierzy w zmartwychwstanie Chrystusa. I tak trzeba żyć, żeby było widać, iż wierzę, że się spotkam z Chrystusem zmartwychwstałym – powiedział kard. Nycz.
Nawiązując do aktualnych dyskusji świecie i w Polsce, kardynał zauważył, że jako postępowe często są traktowane rozwiązania, z którymi katolikowi nie wolno się zgodzić.
– Gdy słyszymy zewsząd, że wreszcie dochodzimy do standardów nowoczesności, bo człowiekowi daje się prawo do decydowania o życiu ludzkim, zabieramy Bogu podstawowe prawa. Siebie stawiamy w miejscu Boga, jakbyśmy byli stwórcami. W takim momencie każdy chrześcijanin musi powiedzieć, że nawet jeśli mnie nazwą zacofanym, takiej nowoczesności nie chcę – mówił, przywołując także próby redefiniowania małżeństwa i rodziny. Podkreślił, że nie tylko wiara wymaga opowiedzenia się po odpowiedniej stronie, ale i sam rozsądek.
– Żyjemy w czasie, kiedy świadectwo tej grupki ludzi wierzących w Chrystusa staje się czymś podstawowym – stwierdził.