Marlena i Wojciech Buczyńscy po raz 14. wyruszą razem z dziećmi w Pieszej Pielgrzymce Niepełnosprawnych i Rodzin. W tym roku razem z nimi wędrować będzie pięcioro dzieci.
Tegoroczna 33. Pielgrzymka Osób Niepełnosprawnych i Rodzin wyruszy 5 sierpnia 2024 r. o godzinie 6 rano z sanktuarium św. Józefa Oblubieńca NMP na Kole (ul. Deotymy 41). Trasa dostosowana jest do wózków zarówno inwalidzkich, jak i dziecięcych. Organizatorem pielgrzymki jest Katolickie Stowarzyszenie Niepełnosprawnych Archidiecezji Warszawskiej. Dla osób niepełnosprawnych oraz rodzin przewidziane są zniżki. Intencje, które zostaną włączone do modlitw na pątniczym szlaku, można przesyłać na adres: ksnaw@ksnaw.pl. Pielgrzymka kończy się wieczorem 14 sierpnia nawiedzeniem Cudownego Obrazu.
Z Marleną i Wojciechem Buczyńskimi kolejny raz wędrującymi z dziećmi na Jasną Górę rozmawia Tomasz Gołąb.
Tomasz Gołąb: - Która to już Wasza pielgrzymka?
Wojciech Buczyński: Hmmm… Razem - chyba 14. Pielgrzymowaliśmy już w 2008 r. jako narzeczeni, ale także wcześniej, oddzielnie: Marlena z Warszawską Pieszą Pielgrzymką Akademickich Grup „17”, a ja od początku z Pieszą Pielgrzymką Niepełnosprawnych, z kościoła św. Józefa na Kole. W ubiegłym roku szła z nami czwórka dzieci plus Celinka, pod sercem Marleny. Tak, w ósmym miesiącu ciąży też można pielgrzymować…
Trudno to sobie wyobrazić: 250 kilometrów z wózkiem, pytaniami typu „daleko jeszcze?”, niewygodą własną i odpowiedzialnością za dzieci.
Wojciech Buczyński: A jednak, mimo fizycznego umęczenia, to najpiękniejszy czas, jaki możemy sobie wyobrazić. Wspólny czas rodzinny, z innymi ludźmi, z niepełnosprawnymi, z Panem Bogiem, rekolekcje w drodze i jeszcze wakacje. To chwila, w której człowiek może znowu cieszyć się drobnymi gestami dobroci: odrobiną ciepłej wody w misce do mycia, szklanką kompotu, noclegiem w stodole i pianiem koguta o 4.00 rano. To doświadczenie niezastąpione. Nie ma po prostu dla mnie drugiego zjawiska jak pielgrzymka. Mogłoby się wydawać, że w czasie, gdy wakacyjny świat stoi przed nami otworem, powinna odejść do lamusa. Dla wielu brzmi jak jakaś abstrakcja, ale te 250 kilometrów na Jasną Górę, w 30-stopniowym upale, czasem w deszczu to najlepsza droga, jaką można pójść.
Marlena Buczyńska: Gdy wyruszyliśmy na pielgrzymi szlak z pierwszym dzieckiem, rocznym Stasiem, mieliśmy wrażenie, że to… najpiękniejszy urlop ze wszystkich. To były pierwsze całkowicie przespane przez niego noce. Ja kończyłam pielgrzymkę bez ani jednego bąbla na stopie, w dodatku pełna energii i… wypoczęta. Jakby sam Bóg mówił: „Jeśli weszłaś na moją drogę, ja będę niósł Twoje ciężary”. Po takim doświadczeniu nie mogę i po prostu nie chcę już z tej drogi zbaczać. Pięć dni po narodzinach Hani, przez dwa etapy wędrowaliśmy także z nią. Bezcenna dla całej naszej rodziny była też wędrówka do Częstochowy z kilkumiesięczną Tosią. Dziś Staś ma 12 lat i już zupełnie świadomie wybiera pielgrzymowanie, rezygnując z innych wyjazdów, w których w tym czasie mógłby samodzielnie uczestniczyć. Nasza rodzina żyje pielgrzymką przez cały kolejny rok, a dzieci piosenki z pielgrzymkowego repertuaru śpiewają na co dzień. W tym roku pójdziemy z piątką dzieci.
A jeśli ktoś myśli, że nie da rady?
Niech spróbuje z nami przejść choćby jeden dzień lub kilka etapów z ludźmi, którzy są szczęśliwi. Zaręczam, że za rok zrobi wszystko, by przejść całą drogę. Co roku udaje nam się kogoś namówić. Każdy ma swój powód, by ruszyć w tę drogę. Dla nas to przede wszystkim dziękczynienie za to, co codziennie otrzymujemy z rąk Opatrzności.
Więcej o pielgrzymowaniu Marleny i Wojciecha Buczyńskich w najnowszym numerze "Gościa Warszawskiego".