Koalicja na rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły złożyła do min. Nowackiej petycję w sprawie utrzymania w szkołach przedmiotu "wychowanie do życia w rodzinie” i zatrzymania wprowadzania "edukacji zdrowotnej".
Pikieta i konferencja prasowe przed resortem były spowodowane opublikowanym przez MEN 7 lutego nowego rozporządzenia, które wskazuje na delegację ustawową „edukacji zdrowotnej”. Zgodnie z nim nowy przedmiot ma wypełnić zapis „Ustawy z dnia 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży” w miejsce obowiązującego od 26 lat „wychowania do życia w rodzinie”. Jak wykazywali pikietujący, projektowany przedmiot jest antyrodzinny, antymałżeński i antyprokreacyjny, a tym samym sprzeczny z ustawą.
– Obawiamy się, że wprowadzenie nowego przedmiotu „edukacja seksualna” może doprowadzić do niepokojących zmian w Polsce. Ministerstwo edukacji wykazuje się albo dyletanctwem i brakiem profesjonalizmu, albo min. Nowacka po raz kolejny chce podeptać prawo, posługując się fałszywa flagą, na co absolutnie się nie zgadzamy. Wprowadzenie „edukacji zdrowotnej” i likwidacja „WDŻ” to nie wyraz troski o rzeczywiste zdrowie i dobro polskich uczniów. To kolejny etap wprowadzenia polskiej szkoły w chaos organizacyjny i działania na szkodę uczniów i nauczycieli, co zapoczątkowane zostało ograniczeniem prac domowych, czego fatalne owoce jako rodzice i nauczyciele już teraz zbieramy. Gdyby MEN wyrażało prawdziwą troskę o zdrowie uczniów, to zamiast wprowadzać edukację seksualną, zakazałoby używania smartfonów w szkołach – tłumaczyła Agnieszka Pawlik-Regulska, prezes Stowarzyszenia Pracowników Oświaty i Nauczycieli, „Nauczyciele dla wolności”, koordynator Koalicji na rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły.
Zachęcała do wysyłania do MEN petycji dostępnej na stronie http://www.ratujmyszkole.pl lub innych listów sprzeciwu wobec deprawacyjnej edukacji zdrowotnej wprowadzanej w polskich szkołach.
Analizę ekspercką nowego rozporządzenia MEN przedstawiła Hanna Dobrowolska.
– Chcemy obnażyć cyniczną mistyfikację, którą próbuje częstować nas minister Barbara Nowacka. To rozporządzenie to parawan, który powołując się na przepisy ustawy, próbuje ukryć prawdę o „edukacji zdrowotnej”. Parawan ma zasłonić to, co świadomi rodzice od kilku miesięcy już dobrze wiedzą: edukacja zdrowotna w swojej istocie jest przedmiotem antyzdrowotnym, demoralizującym i deprawującym – mówiła H. Dobrowolska.
Wskazała, że nazwa przedmiotu ma zachęcić rodziców do przyjęcia go czy to w formie obligatoryjnej, czy nieobligatoryjnej. Mówiła, że jako obligatoryjny nie może mieć w polskich szkołach racji bytu, bo jest z natury szkodliwy, a delegacja ustawowa rozporządzenia jest naruszeniem prawa. Wskazała, że w nowym przedmiocie pomija się wartość rodziny i rodzicielstwa, a współżycie seksualne sprowadza się głównie do sfery fizycznej, w oderwaniu od sfery społecznej i etycznej.
– Przy współżyciu autorzy podstawy programowej powołują się na „świadomą zgodę”. To jest toksyczne, bo w tym ujęciu świadoma zgoda nie określa płci ani wieku osób ją wyrażających. Tak więc może się każdy z każdym zgodzić na wszystko – wskazała Hanna Dobrowolska.
Mówiła, że tylko raz pojawia się w podstawie programowej nowego przedmiotu słowo „macierzyństwo” – i to w kontekście prawa do urlopu zdrowotnego i wychowawczego.
– Ojcostwo nie pojawia się ani razu. Jak więc możemy mówić o świadomym przygotowaniu młodego człowieka do roli rodzica? – pytała, wskazując, że nowy przedmiot rodzinę deprecjonuje.
– Już w klasie IV uczeń dowiaduje się, że rodzina może być źródłem opresji, że jest jego problemem, że problemem, z którym musi się zmagać jest pojawienie się rodzeństwa – wskazała.
Dodała, że w nowym przedmiocie prokreacja opiera się na sztucznej regulacji urodzeń poprzez antykoncepcję i aborcję.
– W klasach późniejszych ciążę stawia się jako zaistniały fakt, a nie rozwój młodego człowieka w fazie prenatalnej. O rozwoju dziecka od poczęcia nie ma ani słowa. Za to mówi się o prawach osób LGBTQ – mówiła.
Obecny na konferencji prasowej radca Marek Puzio z Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris naświetlił aspekty prawne ustawy z dnia 7 stycznia 1993 r., wskazując, że nowy przedmiot nie zawiera treści, do których obliguje go wskazana ustawa. Brakuje w nim wartości życia w fazie prenatalnej. Powołując się na Prawo oświatowe tłumaczył, że szkoła ma wspomagać wychowawczą funkcje rodziny, a niestety po usunięciu „WDŻ” rodzice zostaną pozbawieni w placówkach takiego wychowania dzieci w sferze seksualności, które jest osadzone w kontekście małżeństwa, rodziny i rodzicielstwa, czyli wartości opisanych w ar. 18 Konstytucji RP.
– Edukacja zdrowotna wprowadza model permisywny edukacji seksualnej, w którym zachęca się do czerpania przyjemności seksualnej już od najmłodszych lat. W klasach IV–VII mówi się uczniom o zachowaniach autoseksualnych jako o normie medycznej. Klasy VII–VIII uczą się świadomego podjęcia aktywności seksualnej, czyli jest to wiek poniżej wieku świadomej zgody, który w kodeksie karnym jest określony na poziomie lat 15. Taka zmiana może doprowadzić do obniżenia wieku inicjacji seksualnej, do zwiększenia niechcianych ciąż, do większego rozpadu związków małżeńskich i wzrostu chorób wenerycznych. Domagamy się nie wprowadzania rozwiązłego modelu edukacji seksualnej – wskazał mecenas.
W imieniu nauczycieli „WDŻ” głos zabrał Michał Czerwiński, który przedstawił, że już teraz spotyka się z niepokojem uczniów i rodziców, którzy pytają, czy już nie będzie w szkole mowy o małżeństwie i rodzinie. Wskazał, że jego przedmiot podchodzi do człowieka w sposób całościowy oraz omawia seksualność jako element budowania relacji, a dla dzieci z rodzin trudnych pokazuje alternatywę na przyszłość.
Lekarz neonatolog i pediatra dr Małgorzata Kępińska z Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy Polskich przekazała, że edukacja permisywna typu „C” przedstawia tylko biologiczne aspekty seksualności, pochwala zaspokajanie popędów i własnej przyjemności, a pomija odpowiedzialność, w tym uczuciowy i rodzicielski aspekt relacji. Wskazała, że w krajach europejskich i Skandynawii wiek inicjacji seksualnej jest niższy niż w Polsce, więcej jest tam ciąż kobiet nieletnich, więcej zarażeń HIV i chorobami wenerycznymi oraz więcej przestępstw o charakterze seksualnym.
Mówiła, że na podstawie badań Instytut Profilaktyki Zintegrowanej po 26 latach obowiązywania „WDŻ” obserwuje się ochronę dzieci przed wczesną edukacją seksualną, upijaniem się i braniem narkotyków.
– Spadł odsetek dzieci w wieku 15 lat, które przeszły inicjację seksualną. Podkreślam to jako lekarz, bo cały organizm człowieka musi dojrzeć do różnych funkcji – mówiła dr Kepińska.
Wiesław Zawadzki z Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia poinformował, że 20 lutego br. zarząd stowarzyszenia napisał list do premiera Donalda Tuska ws. "WDŻ". W piśmie tym zwrócono uwagę m.in. na to, że „likwidacja przedmiotu, który funkcjonuje od 26 lat i ma akceptowalne oraz zweryfikowane podstawy programowe i podręczniki, a przede wszystkim wysoko wykwalifikowaną kadrę nauczycieli, godzi w dobro uczniów i przygotowanie do dojrzałych ról społecznych realizowanych w małżeństwie i w rodzinie”.
Agnieszka Pawlik-Regulska wskazała, że Towarzystwo Pediatryczne nie zostało zaproszone do konsultacji przy nowym przedmiocie MEN. Poinformowała, że w styczniu br. prezydent m.st. Warszawy Rafał Trzaskowski złożył do Sądu Rejonowego dla m.st. Warszawy wniosek o rozwiązanie Polskiego Stowarzyszenia Niezależnych Lekarzy i Naukowców. Zauważyła też, że MEN szuka przez popularną stronę z ofertami pracy specjalistów, którzy mają szkolić dyrektorów szkół i nauczycieli, by na szybko przygotować ich do wdrożenia edukacji zdrowotnej.
25 lutego jest ostatnim dniem konsultacji rozporządzenia dot. tzw. edukacji zdrowotnej. Nowy przedmiot – pierwotnie zapowiadany jako obowiązkowy – od 1 września ma być nieobowiązkowy i zastąpić „wychowanie do życia w rodzinie”.