Tu przez rok mieszkała i pracowała Helena Kowalska. Dom w Ostrówku niedaleko Warszawy pozwala odwiedzającym poczuć atmosferę, która otaczała młodą świętą.
Zapraszam do domu, w którym mieszkała św. Faustyna. Jeszcze zanim była siostrą Faustyną, czyli jako Helena Kowalska - zachęca przybywających s. Marietta, zapraszając do odkrywania historii tego wyjątkowego miejsca. Sto lat temu, gdy na progu drewnianego domu stanęła ruda, zielonooka dziewczyna, należał do rodziny Lipszyców.
Dom św. Faustyny w Ostrówku. Oprowadza s. Marietta
Helena pracowała w domu Aldony i Samuela Lipszyców, opiekując się ich piątką dzieci. Pobyt Helenki, jak o niej mówiły dzieci, trwał krótko - od lipca 1924 r. do 1 sierpnia 1925 r., kiedy wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia.
Siostra Marietta z pasją opowiada o zachowanych elementach domu: - Ściany, te piękne piece, które tutaj są, wszystkie drzwi, obudowy, okien, które tutaj mamy, werandy, balkony, okiennice - to wszystko jest takie, jak w tamtym czasie.
Dom zmieniał swoich właścicieli i w związku z tym nie zachowały się meble. Ale pobyt Helenki pamiętają z pewnością kaflowy piec i naftowa lampa nad stołem.
Siostra Marietta dzieli się spostrzeżeniami na temat Aldony Lipszycowej: - Była niezwykłą osobą, miała "zmysł rodzinny", bycia żoną, mamą. Co ciekawe, uważała, że Helena też byłaby świetną żoną i mamą - dodaje. - Siostra Faustyna potem pisze w "Dzienniczku", że ta pobożna pani zaczęła jej tutaj układać życie. Po prostu prawdopodobnie szukać męża - opowiada s. Marietta.
Z relacji dzieci Lipszyców wyłania się obraz Heleny jako osoby pełnej radości i energii. Była osobą niezwykle radosną, która potrafiła wymyślać im różne zabawy i opowiadać bajki - mówi s. Marietta. - Była też osobą niezwykle pracowitą, która na pewno świetnie sprawdzała się tutaj jako opiekunka tych dzieci, ale też w ogóle jako osoba, która gotuje, sprząta, pracuje.
Szczególne miejsce w domu zajmuje kuchnia. Siostra Marietta przypuszcza, że była dla Heleny nie tylko miejscem pracy, ale również miejscem odpoczynku i modlitwy. - Prawdopodobnie też tutaj spała. W tamtych czasach służba raczej nie miała swojego pokoju. Pierwsza wstawała, rozpalała w kuchni, gotowała wodę. Trzeba było przynieść tę wodę z pobliskiej studni, akurat od strony kuchni. Tutaj się dzieci kąpały. Tutaj wszystko trzeba było ugotować. Tutaj wszystko zmywać - opowiada. - Myślę, że też tutaj najwięcej się modliła. To jest miejsce jej modlitwy i rozważań o tym, co będzie przed nią, co jeszcze ją czeka w życiu - dodaje.
To właśnie w domu w Ostrówku Helena doświadczyła pierwszych objawień.
Dom św. Faustyny w Ostrówku. Oprowadza s. Marietta. Piętro domu
- Była już po pierwszych objawieniach Pana Jezusa, więc jej życie było jednak trochę inne niż życie tych ludzi, którzy byli obok niej. Ona już Boga widziała w swoim życiu. Więc jej modlitwa i życie duchowe były bardzo bogate - przekonuje siostra.
W kuchni rozbrzmiewały również pieśni religijne. Dzieci Lipszyców, które pamiętają Helenę, mówią w swoich świadectwach, że śpiewała wiele pieśni, m.in. eucharystycznych. Pani Aldona, choć nie była osobą praktykującą, nie zabraniała Helenie chodzić do kościoła czy śpiewać.
Podobnie jak w innych pomieszczeniach, również w jadalni można obejrzeć fotografie rodziny Lipszyców. - Niestety, na żadnym z tych zdjęć nie mamy Helenki Kowalskiej - żałuje siostra. - Te zdjęcia to są zdjęcia wszystkich dzieci Lipszyców. Jak były małe i jak były już osobami w starszym wieku. Szczególną pamięcią o Helenie odznaczała się Maria Lipszyc. Maria i Tadeusz to pierwsze dzieci Lipszyców, miały wtedy ok. 6 lat. Pani Maria, obdarzona niezwykłą pamięcią, taką łaską Boga, że pamiętała ten czas i długie lata życia, zmarła w styczniu 2024 r. w wieku 105 lat - wspomina siostra.
Do domu wchodzi się po zabytkowych, ponadstuletnich schodach. Tych samych, które pamiętają kroki Heleny. Może nawet podobnie lekko skrzypiały. Na piętrze znajdują się trzy niewielkie pokoje. Mają werandy i balkoniki. W jednym z pokoi zgromadzono pamiątki z czasów, gdy w domu mieszkali Lipszycowie. Ciekawostką są zabawki, lalki sprzed 100 lat. Takimi samymi bawiły się dzieci państwa Lipszyców. Są też sanki, na których Helenka prawdopodobnie zimą 1925 r. ciągnęła gromadkę maluchów. - Helenka woziła na tych saneczkach te tutaj dzieci i na pewno są z tego domu. Są już bardzo sfatygowane, ale stanowią taką cenną perełkę naszego miejsca - zdradza siostra.
Jeden z pokoi urządzony jest jako pracownia Samuela Lipszyca. - Był urzędnikiem państwowym. Prawdopodobnie pracował w Ministerstwie Rolnictwa, a na pewno zajmował się sprawami rolnictwa - opowiada s. Marietta.
Środkowy pokój poświęcony jest Helenie, choć - jak zaznacza s. Marietta - wiemy, że ona tutaj nie spała. W pokoju znajdują się portrety i fotografia Heleny z jej dwiema siostrami.
Funkcjonalność domu przejawia się w licznych schowkach. Każdy pokój na piętrze ma dodatkowe pomieszczenie z okienkiem i balkonik. Ostatni pokój to rozświetlona i przestronna weranda. - To jasny, naprawdę piękny, drewniany dom, zbudowany w stylu świdermajer. Staramy się go zachować, żeby służył pielgrzymom. Żeby można było tutaj przyjść zobaczyć, jak to było te 100 lat temu, jak przez te okna wyglądała św. Faustyna, wyobrazić sobie chwile, gdy wychodziła, wołała dzieci, pracowała...