- Poprzez styl swojego życia, szacunek dla innych, kulturę, cierpliwość, rzetelność w wykonywaniu codziennych obowiązków, uczciwość i dobroć należy niczym złocista monstrancja ukazywać innym Chrystusa - zachęcał.
Centralne obchody uroczystości Bożego Ciała rozpoczęły się Mszą Świętą w archikatedrze, której przewodniczył metropolita warszawski arcybiskup Adrian Galbas. Bezpośrednio po Eucharystii wyruszyła procesja do czterech ołtarzy, przechodząc ulicą Świętojańską, placem Zamkowym, Krakowskim Przedmieściem, ulicą Królewską, aż na plac Piłsudskiego. Najświętszy Sakrament, niesiony w zabytkowej monstrancji z bazyliki Świętego Krzyża i osłaniany baldachimem z parafii archikatedralnej, był kolejno przenoszony przez biskupów: abp. Adriana Galbasa do pierwszego ołtarza, bp. Piotra Jareckiego do drugiego, bp. Rafała Markowskiego do trzeciego, oraz biskupa polowego Wiesława Lechowicza w asyście generałów Wojska Polskiego do czwartego ołtarza.
Procesja Bożego Ciała w Warszawie. Wszyscy uczestnicyPierwszy, przy kościele akademickim św. Anny, nawiązywał do Roku Jubileuszowego „Pielgrzymi nadziei” grafiką papieża otwierającego Drzwi Święte. Drugi, przy kościele seminaryjnym, upamiętniał 500. rocznicę sprowadzenia krzyża Baryczków, z panoramą Starego Miasta. Trzeci, przy kościele sióstr wizytek, prezentował pierwszy wizerunek Jezusa Miłosiernego autorstwa Eugeniusza Kazimirowskiego, wraz z panoramą Wilna. Czwarty ołtarz na placu Piłsudskiego łączył wątek 1000. rocznicy koronacji Bolesława Chrobrego z wizerunkiem Matki Bożej Łaskawej, patronki stolicy. Oprawę muzyczną zapewniły liczne chóry, w tym Chór Akademicki św. Anny i Warszawski Chór Międzyuczelniany, Chór Archikatedry Warszawskiej i Masterwork Chorus z Nowego Jorku.
W procesji wzięło udział kilka tysięcy wiernych. Wśród sypiących kwiatki dziewczynek była półtoraroczna Dominika, która do Warszawy przyjechała z rodzicami z archidiecezji poznańskiej. Wśród uczestników byli rajcy miejscy, żołnierze, orkiestra wojskowa, bractwa, siostry zakonne i kapłani. Tradycyjnie przy każdym ołtarzu czytana była Ewangelia, a na zakończenie procesji na placu Piłsudskiego metropolita warszawski wygłosił homilię, po której udzielił błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem.
Abp Adrian Galbas w Boże Ciało: Żyjmy według EucharystiiAbp Adrian Galbas rozpoczął swoją homilię od fragmentu wiersza ks. Jana Twardowskiego „Naucz się dziwić” , podkreślając „wielkie, odświętne zdziwienie”, jakim jest procesja Bożego Ciała. Arcybiskup skupił się na Eucharystii jako sakramencie Nowego Przymierza. Stwierdził, że w każdej Mszy Świętej „Bóg się z nami sprzymierza, »przy-mierza« się do nas, do ludzi i do każdego z osobna, zbliża się tak bardzo, że bardziej już nie można”. Arcybiskup zaznaczył, że przymierze nie może być jednostronne; potrzebuje wzajemności i odpowiedzi, którą jest wiara. Podkreślił, że uroczystość Bożego Ciała to zaproszenie do potwierdzenia i wyznania przed światem wiary w obecność Chrystusa w Eucharystii. Zachęcał do wyznawania wiary słowami: „Wierzę Panie, że tu jesteś. Wierzę, że jesteś obecny w Najświętszym Sakramencie. Wierzę, że tu jest schowana Twoja potęga, Twoja moc i Twoje miłosierdzie, jak kiedyś schowane były w łonie Maryi. Wierzę, że biała hostia to nie wigilijny opłatek, nie chips i nie tylko znak Twojej obecności, ale, że tam jest sama Twoja Obecność”.
Abp Adrian Galbas wyraził nadzieję, że podczas każdej Mszy Świętej wierni będą mówić szczerze za św. Tomaszem Apostołem: „Pan mój i Bóg” (J 20,28) i otrzymają błogosławieństwo Pana i Boga, przeznaczone dla tych, co choć nie widzieli Go fizycznie, wierzą w Jego obecność (por. J 20,29). Wzywał do ofiarowania Chrystusowi całego życia, mówiąc: „Panie Jezu, Ty ofiarowałeś mi swoje Ciało i swoją Krew, swoje życie, więc i ja także chcę Tobie ofiarować moje: moje relacje, zajęcia, sprawy, zadania, całą moją codzienność, a także moje pragnienia, myśli, zamiary. Niech wszystko moje będzie Twoje. Niech ja będę cały Twój, niech będą cała Twoja!”.
Najmłodsza sypaczka kwiatków na procesji Bożego Ciała w Warszawie, półtoraroczna DominikaMetropolita warszawski przywołał słowa papieża Benedykta XVI, że „potrzebujemy Mszy Świętej, aby sprostać trudom życia i stawić czoła zmęczeniu”.
- Nie unikniemy trudów życia, nie unikniemy codziennego zmęczenia, ale - dzięki przymierzu z Chrystusem - możemy je unieść. Chrystus pomoże nam się nie załamywać naszym wnętrzem i naszym zewnętrzem, naszymi porażkami, nawet życiowymi przegranymi, da nam siłę, byśmy szli dalej, byśmy umieli się odbudować. Powstać z największych nawet osobistych ruin i pogorzelisk - mówił.
Arcybiskup mocno akcentował potrzebę wyrażania wiary w Eucharystię najpierw w jak najczęstszej obecności na Mszy Świętej, a już obowiązkowo na każdej Mszy Świętej niedzielnej. Odniósł się do opinii, że "przecież można spotkać się z Chrystusem na łonie przyrody: w parku, nad jeziorem, albo w górach, i nie potrzebuje się przychodzić do kościoła". Odpowiedział, że gdyby tak było, to Chrystus zamiast do Wieczernika, poszedłby z apostołami nad jezioro galilejskie i powiedział im: „zawsze, gdy tu będziecie przychodzić, Ja będę z wami”, albo zabrałby ich raz jeszcze, już teraz wszystkich, na Górę Tabor, zapewniając, że zawsze, gdy w ciszy będą podziwiać stamtąd rozległe, piękne widoki, On będzie z nimi. Jednak Chrystus zabrał ich do Wieczernika i powiedział: „»Bierzcie, to jest Ciało moje». Potem wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie, dał im i pili z niego wszyscy. I rzekł do nich: »To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana«” (Mk 14,22-24). Wcześniej, zapowiadając tajemnicę Wieczernika, powie: „kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew jest we Mnie, a Ja w nim” (J 5,56). Zaznaczył, że Kościół niezmiennie wierzy w tę prawdę i od wieków nieskażenie ją przekazuje, a za nią tylu męczenników oddało życie. Podkreślił, że modlitwa na łonie przyrody jest oczywiście możliwa, ale „oprócz, a nie zamiast tej największej i najbardziej owocnej modlitwy, którą jest każda Msza Święta i z którą sam Chrystus związał swoją szczególną obecność”. Wskazał, że to samo dotyczy też uczestnictwa w Mszy Świętej poprzez telewizję, Internet, czy radio. Ono zastępuje udział w Mszy Świętej tylko tym, którzy nie mogą przyjść do kościoła, tym, dla których fizyczna wyprawa do kościoła jest niemożliwa (na przykład z powodu poważnej choroby, niedołężności, albo braku księdza), ale nie tym, dla których taka wyprawa jest jedynie trudna. Ostrzegł przed „rozmaitymi wykrętami i pospiesznymi usprawiedliwieniami”, nawiązując do znanej zasady sportowców: „jeśli ci na czymś zależy, to zawsze znajdziesz sposób, żeby to zrobić, a jeśli ci na czymś nie zależy, to zawsze znajdziesz wymówkę, żeby tego nie zrobić”.
Procesja Bożego Ciała w Warszawie. Wszyscy uczestnicy- Kiedy nie uczestniczymy we Mszy Świętej, sami sobie wyrządzamy krzywdę. I jeśli Kościół tak natarczywie i usilnie przypomina nam o uczestnictwie w Mszy, to nie dlatego, że jest taki wstrętny, ale dlatego, że tak bardzo zależy mu na naszym dobrym życiu i pewnym zbawieniu. I tu nie ustąpi. Wciąż i wciąż, do końca świata będzie wznosił kielich i łamał hostię i głosił śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa, aż przyjdzie - mówił metropolita warszawski.
Zaznaczył jednak, że aby mówić o pełnej odpowiedzi na Boże przymierze, sama fizyczna obecność na Mszy Świętej jeszcze nie wystarczy. Podkreślił, że Chrystus zaangażował się w przymierze z nami nie jakoś połowicznie, nie na dziesięć procent, nie jako tako, byle by było, ale „na całego: na śmierć i życie”. Więc i wierni powinni angażować się na całego, być na Mszy Świętej: „z całego serca, z całej duszy i ze wszystkich sił swoich”.
Nawiązując do słynnego obrazu "Ostatniej Wieczerzy" Leonarda da Vinci, arcybiskup opowiedział, że mistrz długo pracował nad tym dziełem, a najwięcej czasu zabrało mu znalezienie motywu. Był już zrezygnowany i chciał odstąpić od malowania i wtedy natknął się na słowa Chrystusa z Wieczernika wypowiedziane do Piotra: „dokąd Ja idę, ty teraz ze Mną pójść nie możesz” (J 13,36). I Leonardo miał krzyknąć: „Chryste, jakiż ty musiałeś być wtedy samotny”. Abp Galbas zachęcił do przyjrzenia się sławnemu dziełu, gdzie niby wszyscy są blisko, obok, gestykulują, pokazują, rozmawiają, są ożywieni, a jednak Chrystus, siedzący na środku zdaje się być gdzieś dalej, jakby między Nim a nimi wisiał jakiś niewidzialny parawan. Zadał pytanie, czy nie zostawili Go samego już wtedy, skoro powie przecież do apostołów: „Wszyscy uciekniecie, a mnie zostawicie samego” (J 16,32). Wzywał do dbania więc nie tylko o fizyczną, ale i duchową jakość naszej obecności na Mszy Świętej. Prosił, aby nie przyzwyczajać się do Mszy, a jak święty Tomasz z Akwinu, powtarzać często: „O! Święta uczto”. Podkreślił, że to „o” jest bardzo ważne, pełne zachwytu, pokory i drżenia. Apelował też o dbałość o jakość naszych śpiewów, modlitw, o punktualność, o piękno stroju i wystroju. Prosił, aby Chrystus nie był samotny na Mszach, w których uczestniczą tłumy. Wreszcie, wskazał, że wiara powinna wyrażać się także w jakości naszego chrześcijańskiego życia, które oby było przeniknięte i prześwietlone Eucharystią.
Abp Adrian Galbas błogosławi Najświętszym Sakramentem. Boże Ciało w Warszawie- Niech nasza wiara wyraża się także w jakości naszego chrześcijańskiego życia, które oby było przeniknięte i prześwietlone Eucharystią. Niech przymierze z Chrystusem trwa także wówczas, gdy zakończy się nasza uroczystość. Róbmy sobie po każdej Mszy Świętej procesje eucharystyczne. Nie - rzecz jasna - tak uroczyste, jak ta dzisiejsza - z feretronami, sypanymi kwiatami i orkiestrą. Procesje prywatne, skromne, lecz wymowne. Stylem swojego życia, szacunkiem dla innych, kulturą, cierpliwością, rzetelnością w wykonywaniu codziennych obowiązków, uczciwością i dobrocią, niczym złocista monstrancja ukazujmy innym Chrystusa - apelował. - Dotyczy to odniesienia do każdego człowieka: nie tylko wierzącego, także do ludzi niewierzących, czy wierzących inaczej.
Abp Galbas odniósł się do kwestii społecznych, wspominając, że wychował się w cieniu piekarskiego sanktuarium dedykowanego Maryi, Matce miłości i sprawiedliwości społecznej. Podkreślił, jak bardzo potrzebujemy dziś w Polsce miłości społecznej, miłości wzajemnej, wzajemnego sprzymierzenia się ze sobą, które zjednoczy nas Polaków, mimo różnicy poglądów i mimo różnych wizji na Polskę. Zaznaczył, że Kościół „musi szukać porozumienia z każdym, nie tylko ze »swoimi«” i „musi pomagać nam spotkać się ze sobą”. Stwierdził, że „nie ma dziś ważniejszej sprawy społecznej, niż jedność Polaków”. Dodał, że Kościół sam musi się wewnętrznie uspokoić. Zwrócił uwagę na liczne napięcia między wierzącymi, na „etykiety, pielęgnowane oburzenie i konserwowaną złość, która - niepowstrzymana - szybko przemieni się w gniew, bunt, a w końcu, w jawną nienawiść”. Zapytał, jak możemy domagać się od świata jedności, jak możemy wzywać innych do pokoju, skoro sami jesteśmy tak głęboko podzieleni i pokłóceni. Wyraził swój wstyd z tego powodu. Podkreślił, że w łonie jednej wspólnoty, która czyta jedną Ewangelię, gromadzi się przy jednym ołtarzu i łamie jeden Chleb, jest tyle obcości i nie-miłości. Przywołał świętego Ignacego, biskupa Antiochii, który definiował chrześcijan, jako tych, którzy „żyją według Eucharystii”. Nazwał to pięknym określeniem: „chrześcijanin to ktoś, kto żyje według Eucharystii” i wyraził nadzieję, że będziemy umieli tak żyć: „według Eucharystii, a nie według naszych, pokręconych egoistycznych zasad i manier”.
Abp Galbas pytał, czy żyjemy wtedy według Eucharystii, jeśli przychodząc na Mszę Świętą mówimy: „Panie zmiłuj się nad nami” i doświadczamy tego, a potem - idąc ku innym - nie mamy dla nich ani odrobiny miłosierdzia; jeśli mówimy: „Panie, powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja” i doświadczamy tego, a potem - idąc ku innym - nie mamy dla nich ani jednego dobrego słowa. Powtarzał często, że liczba obecnych na niedzielnych Mszach nie zmniejsza się dlatego, że "jest niż demograficzny, że była pandemia, a jest postpandemia, że takie media, że laicyzacja, że i materializm, i liberalizm, i ateizm".
- Nie dlatego, a w każdym razie nie tylko dlatego. Na Mszy jest mniej, bo my, którzy z niej wychodzimy, za rzadko żyjemy według Eucharystii. Bracia i siostry, Chrystus w Eucharystii wychodzi nam naprzeciw. Zawiera z nami przymierze. Sprzymierzmy się więc i my z Nim. Bądźmy z Nim przez wierną wiarę w Jego obecność; wiarę, którą wciąż będziemy wyrażać, w naszej dobrej obecności na Mszy Świętej i w naszym dobrym życiu po Mszy Świętej - apelował.
Abp Galbas prosił także o modlitwę o nowe powołania do kapłaństwa, tak, by i następne pokolenia miały Mszę Świętą i Komunię świętą. Podzielił się doświadczeniami z odwiedzin u pallotyńskich misjonarzy, gdzie wielokrotnie słyszał błagalne prośby, choćby od mieszkańców Papui Nowej Gwinei: „Ojcze, poślij nam księdza. Ludzie umierają bez sakramentów, zwłaszcza bez Komunii świętej, a wiele osób już porzuciło Kościół katolicki i poszło do sekt, bo tam lider jest na stałe. Sami możemy się pomodlić, nawet zorganizować sobie jakieś nabożeństwo, ale nie możemy odprawić Mszy Świętej, nie możemy konsekrować chleba, nie możemy się rozgrzeszyć, a duchowo umieramy". Metropolita zapytał, czy to będzie też nasz los i prosił: „Módlcie się o księży”.
- A jeśli jest tu ktoś, kto słyszy dzisiaj w swoim sercu wezwanie, by pójść drogą powołania kapłańskiego, aby kiedyś ściągać na ziemię Chleb Aniołów, to niech się nie boi i niech się nie waha - mówił, dodając prośbę o modlitwę także o pokój, zauważając, że do wojny tuż za naszymi granicami dołącza kolejna, straszna, niebezpieczna i niepewna.