Odnowiony Cudowny Krucyfiks Barczyków wrócił do archikatedry

Agata Ślusarczyk Agata Ślusarczyk

publikacja 29.02.2020 11:25

Ponad 1,5 tys. mieszkańców stolicy uczestniczyło w Drodze Krzyżowej z kard. Stefanem Wyszyńskim ulicami Starego Miasta.

Odnowiony Cudowny Krucyfiks Barczyków wrócił do archikatedry Ponad 1,5 tys. wiernych uczestniczyło w Drodze Krzyżowej, podczas której wniesiono do archikatedry odrestaurowany Cudowny Krucyfiks Baryczków. Agata Ślusarczyk /Foto Gość

Rozpoczynając nabożeństwo Drogi Krzyżowej, biskup pomocniczy archidiecezji warszawskiej Piotr Jarecki przypomniał, że jest ona najgłębszą przestrzenią miłości Boga do człowieka. - Różne są oblicza miłości. Jezus na Drodze Krzyżowej ukazał nam najprawdziwszą formę miłości. Idąc Drogą Krzyżową, wchodzimy do szkoły miłości - powiedział biskup.

Przewodnikiem na Drodze Krzyżowej ulicami Starego Miasta był kard. Wyszyński. Przy każdej stacji z głośników puszczany był fragment jego rozważań. Uczestnicy Drogi Krzyżowej modlili się także, wynagradzając za grzechy wykorzystania seksualnego nieletnich.

Nabożeństwo zakończyło się uroczystym wprowadzeniem do archikatedry warszawskiej odrestaurowanego Cudownego Krucyfiksu Baryczków. Wraz z mężczyznami z Akcji Katolickiej AW krucyfiks niosła także Barbara Gancarczyk-Piotrowska ps. Pająk, sanitariuszka batalionu AK "Wigry”, która wraz z Teresą Potulicką-Łatyńską ps. Michalska 16 sierpnia 1944 r. pomogły ks. Wacławowi Karłowiczowi wynieść z płonącej archikatedry cudowną figurę Chrystusa.

- Powrót Cudownego Krucyfiksu Baryczkowskiego zawsze jest wydarzeniem, które możemy odczytywać również symbolicznie - powiedział przed rozpoczęciem Mszy św. ks. Mirosław Nowak, dyrektor Muzeum Archidiecezji Warszawskiej.

Dyrektor przypomniał rok 1948, kiedy w Niedzielę Palmową od ruin katedry w uroczystej procesji krucyfiks powrócił do ocalałej z pożogi wojennej Kapicy Baryczków. W wydarzeniu uczestniczyła cała Warszawa. - Zostało ono odczytane jako zmartwychwstanie miasta, gdyż Krucyfiks Baryczkowski jest sercem Warszawy - najbardziej znanym i czczonym wizerunkiem Chrystusa. Odczytano to jako początek odbudowy katedry i odbudowy całej Warszawy - wyjaśnił duchowny.

I dodał, że sens dzisiejszego powrotu można odczytać w podobnym wymiarze. - Warto spojrzeć na to wydarzenie także jako na wezwanie do zmartwychwstania ze zgliszczy i ruin, które być może dotyczą dziś naszego życia społecznego i duchowego - mówił. Wyraził także zadowolenie z odradzającego się kultu Cudownego Krucyfiksu Baryczkowskiego w archikatedrze warszawskiej.

Tak, jak każdego 28. dnia miesiąca, w archikatedrze warszawskiej odbyły się duchowe przygotowania do beatyfikacji sługi Bożego kard. Wyszyńskiego. Liturgii przewodniczył biskup pomocniczy archidiecezji warszawskiej Rafał Markowski.

W homilii przypomniał, że tekst Ślubów Jasnogórskich został napisany przez prymasa w więzieniu w Komańczy. A sam duchowny miał duże wątpliwości, czy on ma je napisać. Przekonały go słowa, że św. Paweł także pisał do wiernych z więzienia. - Przypuszczam, że nie do końca prymas zdawał sobie sprawę z tego, jak ogromne owoce przyniesie ten tekst i to wszystko, co dokonało się w czasie ślubowania. 26 sierpnia 1956 r. milion osób zgromadzonych na Jasnej Górze powtarzało tekst ślubowań, artykułując szczególnie jedno słowo: "przyrzekamy" - mówił biskup.

Wyjaśnił, że śluby były zobowiązaniem do dogłębnej odnowy moralnej i odrodzenia duchowego narodu. - To miały być odnowa i odrodzenie, które miały zahamować komunistyczny plan ateizacji społeczeństwa. Czy to było możliwe? - pytał biskup. - Władza komunistyczna dysponowała wszelkim aparatem i mechanizmami, aby ateizować społeczeństwo. Marzyła nie tylko o tym, by zbudować nowe ateistyczne społeczeństwo, ale żeby zapanować nad duszą polską i stworzyć nowego człowieka - homosovieticusa.

Duchowny wyjaśnił, że prymas z pewnością miał świadomość, że śluby nie mogą być jednorazowym aktem. - Wtedy rodzi się Wielka Nowenna, 9 lat pracy duszpasterskiej, prowadzącej ku uroczystościom 1000. rocznicy chrztu Polski. 9 lat rozłożonych na modlitwę i pracę, która ostatecznie miała prowadzić do dogłębnego odrodzenia narodu polskiego - przypomniał.

Wyjaśnił, że o co, charakteryzowało ten program, to niezwykła obecność Maryi. - Stąd wzięła się peregrynacja kopii obrazu MB Częstochowskiej. Prymas nie tylko kochał Maryję, ale wierzył, że jedynie Ona jest wstanie dotrzeć do dusz ludzkich i przemienić ludzkie życie - mówił.

Duchowny podkreślił, że zakończona 9 kwietnia 1966 r. Wielka Nowenna "bez wątpienia przyniosła wielkie owoce duchowe". - Przyczyniła się do pogłębienia religijności, świadomości religijnej, a przede wszystkim dała ludziom poczucie jedności. Polska była wspólnotą - mówił. Dodał, że to doświadczenie zrodziło przekonanie, że jeśli mamy walczyć o wolność, to tylko wtedy, gdy jako naród jesteśmy jednością i kiedy panuje zgoda. - To ważne, gdy dziś mówimy o wolności. Wolność można uzyskać i pielęgnować tylko wtedy, gdy jest jedność i zgoda - podkreślił biskup R. Markowski.

Kaznodzieja zwrócił także uwagę, że przywrócenie wiary i nadziei pokoleniu, które doświadczyło traumy wojennej, wymagało wiele wysiłku, a przede wszystkim niezłomnej wiary. - Prymas dokonywał wielkich rzeczy tylko dlatego, że bezgranicznie ufał Bogu i Jemu zawierzył całe swoje życie i posługę, mówiąc: "Soli Deo" - powiedział. I wyjaśnił, że taka wiara nie pozostawia nic dla siebie, ale wszystko opiera na Bogu i Jego nieskończonej mocy i miłości. - To wiara, która rodzi i rodziła świętych. To wiara, która zrodziła świętość sługi Bożego kard. Wyszyńskiego - zakończył.

Po Mszy św. duchowni modlili się przy sarkofagu kard. Wyszyńskiego, prosząc o dobre owoce beatyfikacji. Odczytano także treść Jasnogórskich Ślubów Narodu i odśpiewano Apel Jasnogórski. Po Mszy św. Ewa Czaczkowska wygłosiła wykład "Wpływ Wielkiej Nowenny i Milenium na odzyskanie przez Polskę wolności". Do północy można było adorować cudowny krucyfiks.