"Odszedł wielki historyk sztuki". Msza św. pogrzebowa ks. Mirosława Nowaka

Agata Ślusarczyk Agata Ślusarczyk

publikacja 22.04.2021 15:19

Dyrektora Muzeum Archidiecezji Warszawskiej żegnało w Świątyni Opatrzności Bożej wielu przyjaciół. - Wiedział dobrze, że ewangelizacja przez sztukę jest priorytetem w Kościele. Czuł to, miał dar przyciągania ludzi - mówił podczas uroczystości pogrzebowych bp Michał Janocha.

"Odszedł wielki historyk sztuki". Msza św. pogrzebowa ks. Mirosława Nowaka Uroczystość pogrzebowa śp. ks. Mirosława Nowaka w Świątyni Opatrzności Bożej. Agata Ślusarczyk /Foto Gość

Mszy św. pogrzebowej przewodniczył biskup pomocniczy archidiecezji warszawskiej. Mszę św. koncelebrowało liczne grono kapłanów, m.in. abp Arturem Miziński, sekretarz Konferencji Episkopatu Polski, i ks. Wojciech Bartkowicz, rektor Wyższego Metropolitalnego Seminarium Duchownego. Zdalnie łączył się modlitwie z uczestnikami uroczystości pogrzebowej kard. Kazimierz Nycz, który po udarze przechodzi rehabilitację.

- W tej Eucharystii dziękujemy za życie Mirka. Wszyscy czujemy, że Mirek to był "ktoś” - nie waham się tak powiedzieć: "wielki historyk sztuki”, zafascynowany pięknem w różnych wymiarach i otwarty na piękno, którego źródło dostrzegał w Bogu - mówił we wstępie do Mszy św. żałobnej bp Janocha.

Ksiądz Nowak był proboszczem w dwóch warszawskich parafiach - Świętej Trójcy na Solcu i Wszystkich Świętych na pl. Grzybowskim, dyrektorem biblioteki seminaryjnej, a ostatnie lata życia poświęcił Muzeum Archidiecezji Warszawskiej, "które przeprowadził do serca Warszawy w świetle świętojańskiej katedry".

- Zorganizował wiele koncertów, spotkań, prelekcji. Wiedział dobrze, że ewangelizacja przez sztukę jest priorytetem w Kościele. Miał dar przyciągania ludzi. Był człowiekiem wielkich pasji i umiał tymi pasjami zarażać innych - mówił biskup.

"Niezamierzonym testamentem" nazwał bp Janocha ostatnią wystawę "Męczeństwa Apostołów" Michaela Wilmanna, którą zorganizowało Muzeum Archidiecezji Warszawskiej wspólnie z Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego.

- Spodobało się Bogu zmiażdżyć go cierpieniem. Modliliśmy się przez długi czas, by mógł oddychać i otworzyć oczy. Na przekór nam nasze modlitwy zostały wysłuchane - 11 kwietnia Mirek otworzył oczy i stanął przed Tym, za którym całe życie szedł, któremu na różnych polach duszpasterskich, artystycznych i kulturalnych służył. Stanął przed Tym, którego myśli nie są myślami naszymi i którego drogi nie są drogami naszymi - zakończył.

Homilię wygłosił ksiądz rektor Bartkowicz, który powiedział, że zmarły kapłan "kochał życie, spieszył się stale, aby go nie marnować". - Żył w wielkim tempie, jakby wyczuwał, że po tej stronie rzeczywistości nie będzie miał zbyt wiele czasu. Kochał piękno, sztukę - zwłaszcza barok, w którym się specjalizował. Niestrudzenie wędrował po świecie sztuki. Zabierał do tych wędrówek wszystkich, którzy chcieli się przyłączyć. I nie miał dla nich litości, chciał, by niczego nie przegapili, trudno było za nim nadążyć - mówił.

I dodał, że "ostatnie wielkie dzieło duszpasterskie ks. Mirka na tej ziemi to rozmodlenie osób towarzyszących duchowo w jego cierpieniu i umieraniu". Setki osób czuwających przy jego łożu boleści pod jego krzyżem - tysiące medytowanych tajemnic różańcowych w jednej intencji: by żył, by go jeszcze trochę na tej ziemi zatrzymać. - Wierzymy, że kiedyś w pełni odczytamy Boski zamiar ukryty w tej śmierci - powiedział.

Duchowny tłumaczył, że cierpieniu i umieraniu kapłana od 24 lutego do 11 kwietnia towarzyszyło wiele niezwykłych znaków. - Dlatego ośmielamy się mówić, że to nie było bezsensowne umieranie - podkreślił ks. Bartkowicz.

Podczas liturgii, wyjątkowo jak na uroczystości pogrzebowe, został odśpiewany hymn "Gloria in excelsis Deo". W liturgii żałobnej uczestniczyli licznie przybyli przyjaciele, parafianie oraz rodzina.

Uroczystości transmitowana była kanale YouTube Świątyni Opatrzności Bożej.