Żeby święta były miodzio

Teatr klerycki. – Kto tam w święta patrzy na choinkę? – pyta Karol Krawczyk, wnosząc powyginanego drapaka za 10 złotych. – A na co patrzy się w święta? – nie daje za wygraną Norek. – No, na talerze. Szyneczka, baleronik, chrzanik, ćwikiełka, a wcześniej karp, barszcz z uszkami... Wiesz, Tadeusz, ja zawsze po świętach czuję się taki lepszy, ładniejszy, pełniejszy.

1m 10s

Kurtyna w górę. Na scenie kuchnia z oknem, masywny stół ze świątecznym stroikiem, meble kuchenne. I lodówka – pierwsze miejsce, do którego zagląda Norek, schodząc do swojego sąsiada i przyjaciela, Karola Krawczyka. Od razu pierwsza salwa śmiechu. To Karol wnosi coś, co według niego decyduje o całokształcie świąt Bożego Narodzenia – choinkę. Chciałoby się powiedzieć: jaka choinka, takie święta. Alina, żona Karola: włosy w nieładzie, płaszczyk jak z Pedetu na Woli. On – w gaciach, ciągle wydaje rozkazy, i ciągle ponosi porażki. Towarzyskie i życiowe. Ale opatrzność czuwa i z każdej opresji Karol w końcu wychodzi cało. Także dlatego, że Alina ma złote serce.

Dziękujemy, że z nami jesteś

Subskrybuj i ciesz się nieograniczonym dostępem do wszystkich treści

Czytasz fragment artykułu

Subskrybuj i czytaj całość

30 dni

już od 19,90

Poznaj pełną ofertę SUBSKRYPCJI

Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń ten artykuł
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5