Nowy Numer 16/2024 Archiwum

W tym domu nikt nie krzyczy…

Dom Samotnej Matki w Zielonce mógłby przyjąć dwa razy więcej mam. Potrzeba 3,3 mln zł. I cud. Właśnie rozpoczęła się zbiórka.

Kwota do zebrania każdego może przyprawić o zawrót głowy. - Wierzę w ten cud, bo życie jest cudem. Nie możemy zostawić mam z dziećmi w potrzebie - mówi Barbara Walecka z Caritas Diecezji Warszawsko-Praskiej, która zajmuje się pozyskiwaniem pieniędzy na rozbudowę DSM w Zielonce. I przedstawia gotowy plan przebudowy ośrodka.
 
Dom Samotnej Matki mieści się w przedwojennej willi, którą wiele lat temu ówczesnemu proboszczowi podarowało małżeństwo Piwarskich, a od prawie 25 lat prowadzi Caritas Diecezji Warszawsko-Praskiej. W środku domowo - na parterze trzy pokoje, mały korytarz, kuchnia i jedna łazienka. Na dobudowanym strychu mieści się biuro. Mimo skromnych warunków dach nad głową znalazło tu już 300 potrzebujących mam.

Pani Monika Sasin, mieszkanka DSM, pogodnie się uśmiecha. Ładny makijaż, nowoczesna fryzura, żartuje, że jeszcze kilka kilogramów mogła by zgubić. W pokoju na parterze śpi jej 10-miesięczna córeczka - Jowita. Mówi o niej "dar od Boga”, bo to dzięki niej przestała pić. I na nowo znalazła sens życia. - Alkohol to najszybszy środek na znieczulenie - mówi.

Powodów do zmartwień było dużo. Trójka dzieci i mąż, który znęcał się nad rodziną. I tak przez piętnaście lat.

- Wielokrotnie wzywałam policję, ale kiedy przyjeżdżali mąż wychodził z domu. A policjanci "nie widzieli” problemu. Nie miałam znikąd wparcia. Pomagał mi alkohol - mówi.

Przeprowadzić się do DSM matki pomógł jej syn. Dom w Zielonce był dla niej jak azyl. Położony w spokojnej okolicy, z dala od zgiełku ruchliwej ul. Kolejowej, z zielonym terenem dookoła.

Nad głównym wejściem widnieje napis "Bezpieczna Przystań”, przed domem stoi figurka Niepokalanej. To jedyna placówka w powiecie wołomińskim zapewniająca całodobowe wsparcie kobietom z dziećmi.

- Tu odzyskałam równowagę psychiczną i spokój - mówi z ulgą w głosie.

Potem przyszedł czas na załatwienie wszystkich zaległych spraw, nad którymi alkohol odebrał kontrolę - wniosek o świadczenia rodzinne, ustalenie ojcostwa, uregulowanie długów. - Pobyt w naszym domu ma czemuś służyć. Pomóc kobietom usamodzielnić się, ale także doświadczyć domowej, bezpiecznej atmosfery - wyjaśnia pani kierowniczka.

Wiele z nich z pomocą prawnika, psychologa czy pracownika pomocy społecznej reguluje swoje sprawy, zapisuje dzieci do przedszkola, składa wniosek o mieszkanie socjalne, uzupełnia kartę szczepień czy zaczyna dbać o swoje zdrowie. I o siebie. Te małe "sukcesy” okazują się nie bez znaczenia. - Odkąd poszłam do dentysty, częściej się uśmiecham i jestem pewniejsza siebie - mówi pani Monika.

Od pół roku jest pracownikiem DSM, prawą ręką kierowniczki. A dla młodych mam, które trafiają do "Bezpiecznej Przystani” żywym świadectwem, że nie ma sytuacji "bez wyjścia”.

Mamy mogą przebywać w ośrodku do roku, mają zapewnione wyżywienie i środki czystości. Nie wszystkim jednak udaje się dokonać życiowego przełomu. - Osoby, które przez lata funkcjonują w przemocowych relacjach mają zniekształconą wizję siebie i świata. W wielu przypadkach potrzeba jest podjęcia regularnej terapii, by wykształcić w nich nowy sposób myślenia i działania. Brak takiego wsparcia powoduje, że kobiety po opuszczeniu ośrodka wracają w stare koleiny - wyjaśnia. I dodaje: Potrzeby są większe, niż nasze możliwości.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy