Na Powązkach Wojskowych pożegnano Marię Stypułkowską-Chojecką. Prezydent Andrzej Duda, za wybitne zasługi w obronie suwerenności i niepodległości Państwa Polskiego oraz pielęgnowanie pamięci o najnowszej historii Polski, odznaczył pośmiertnie Marię Zofię Chojecką Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.
Mszy św. pogrzebowej Marii Zofii Stypułkowskiej-Chojeckiej przewodniczy w katedrze polowej Wojska Polskiego bp Józef Guzdek. Przed rozpoczęciem uroczystości życiorys zmarłej odczytał aktor Daniel Olbrychski. Później głos zabrał prezydencki minister Wojciech Kolarski, który odczytał list kondolencyjny prezydenta Andrzeja Dudy.
"Z własnego wyboru stanęła w długim łańcuchu pokoleń bohaterskich polskich kobiet, które ramię w ramię z mężczyznami walczyły o wolność narodu i niepodległość ojczyzny. Przeszła jeden z najcięższych szlaków bojowych w Powstaniu Warszawskim, przez Starówkę, Czerniaków po Śródmieście. Jako sanitariuszka i łączniczka batalionu "Parasol" widziała z bliska heroizm i tragedię tysięcy powstańców i cywilów, którym niestrudzenie niosła pomoc, opatrując rannych i ewakuując ich kanałami. Za swoje odważne czyny została uhonorowana najwyższymi odznaczeniami państwowymi i wojskowymi. Kiedy zaś nastał pokój, z równą determinacją podjęła trudy codziennego życia w kraju rządzonym przez komunistów. Położyła wielkie zasługi w pracy oświatowej i społecznej, do ostatnich lat czynnie działała w środowiskach kombatanckich oraz przekazywała młodzieży prawdę o Polsce podziemnej. Należała do osób, które stanowiły łącznik pomiędzy pokoleniem akowskim a działaczami opozycji demokratycznej. Jej osobiste świadectwo było bardzo ważne dla ludzi "Solidarności" - umacniało poczucie uczestnictwa w całej długiej tradycji niepodległościowej, sięgającej wstecz do czasów II wojny światowej, i dalej - aż do powstań narodowych doby zaborów. Świętej pamięci Maria Stypułkowska-Chojecka pozostanie na zawsze w naszej pamięci jako dzielna i prawa Polka, jako wspaniały, dobry, powszechnie szanowany człowiek" - napisał prezydent Andrzej Duda w liście odczytanym na początku liturgii pogrzebowej.
Uroczystości pogrzebowe "Kamy" rozpoczęła Msza św. w katedrze polowej Wojska Polskiego Krzysztof Stępkowski /Foto Gość Za wybitne zasługi w obronie suwerenności i niepodległości Państwa Polskiego oraz pielęgnowanie pamięci o najnowszej historii Polski prezydent odznaczył pośmiertnie Marię Zofię Chojecką Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. Order podczas uroczystości pogrzebowych przekazał rodzinie minister Wojciech Kolarski.
Przy trumnie stanęły posterunki honorowe Batalionu Reprezentacyjnego Wojska Polskiego oraz komandosów z Jednostki Specjalnej Komandosów z Lublińca, spadkobierców tradycji wojskowych batalionu „Parasol”.
Marię Stypułkowską-Chojecką, "warszawiankę z krwi i kości" pożegnała także Hanna Gronkiewicz-Waltz. Głos zabrał również były prezydent Bronisław Komorowski, a także prof. Lech Żukowski, prezes Światowego Związku Żołnierzy AK i ks. Henryk Kietliński.
Maria Zofia Stypułkowska-Chojecka ps. „Kama” od sierpnia 1942 roku była żołnierzem Szarych Szeregów, od 1943 roku w 2 plutonie Oddziału Specjalnego Kedywu „Agat” w Okręgu Warszawskim Armii Krajowej.
Była łączniczką oraz prowadziła rozpoznanie do akcji likwidacyjnych wysokich funkcjonariuszy Gestapo i okupacyjnej administracji niemieckiej.
Brała udział w przygotowaniu i wykonaniu 7 specjalnych operacji bojowych m.in. w wykonaniu wyroku Polskiego Państwa Podziemnego na Franza Kutscherę, dowódcę SS i Policji na Dystrykt Warszawski.
Podczas Powstania Warszawskiego walczyła w 2 kompanii Batalionu „Parasol” w składzie Zgrupowania „Radosław”, z którym przeszła szlak bojowy od Woli przez Stare Miasto, Śródmieście Północne, Czerniaków i Mokotów po Śródmieście Południowe.
Maria Zofia Stypułkowska-Chojecka ps. „Kama” spoczęła na Powązkach Wojskowych. Żegnały ją liczne poczty sztandarowe jednostek wojskowych, organizacji kombatanckich oraz szkół noszących imiona oddziałów Armii Krajowej, powstańcy i zwykli warszawiacy.
- W jej sercu mieściła się młodzież, nie tylko Warszawy. Gdy nie miała już siły ani czytać, ani nawet jeść, obiecywała, że gdy tylko poczuje się lepiej, znowu przyjdzie opowiadać młodzieży w szkołach o Powstaniu. Nigdy takich spotkań nie odmawiała. To była jej wielka miłość do ludzi. Była po prostu wzorem dobroci i szlachetności - wspominała Marzena Grochowska, wieloletnia prezes Towarzystwa Przyjaciół Warszawy.
Czytaj więcej: