Cztery księgi łask

Za wymodloną Marysię, zdrowego Wojtusia, którego mamie doradzano aborcję... Rodzice dziękują bł. o. Papczyńskiemu.

Wokół kościoła Wieczerzy Pańskiej na Mariankach w cieniu drzew spacerują mamy z wózkami. Niektóre skarby to dzieci wymodlone tuż obok, przy grobie bł. o. Papczyńskiego, który w Górze Kalwarii rozwijał założone przez siebie Zgromadzenie Księży Marianów i gdzie w wieku 70 lat został pochowany. 315 lat po śmierci, w niedzielę 5 czerwca, zostanie w Watykanie ogłoszony świętym.

O świętości i cudach, które działy się za przyczyną pierwszego marianina, głośno było już za jego życia. Zaledwie 4 lata po jego śmierci powstała pierwsza biografia, a potem jeszcze dwie opisujące świątobliwe życie, nauczanie i godny podziwu upór z w znoszeniu losowych przeciwności przy tworzeniu pierwszego założonego w Polsce zgromadzenia męskiego. Według biografów to właśnie w Górze Kalwarii, podczas Mszy św. odprawionej na Mariankach przez o. Papczyńskiego, została wskrzeszona córka właścicielki majątku Cedrowice, która wcześniej była wrogo nastawiona do marianów.  Cudownych zdarzeń towarzyszących marianinowi było wiele. Sam doświadczał ich wielokrotnie. Jak podają biografowie, jeszcze w łonie matki został cudowanie ocalony z fal Dunajca, potem był uzdrowiony ze śmiertelnej choroby, ratowany z odmętów rzek i napaści wrogich wojsk. Może dlatego jest tak skutecznym orędownikiem dzieci nienarodzonych, chorych oraz małżonków starających się o potomstwo. Ponieważ sam w dzieciństwie miał olbrzymie problemy z nauką, stał się patronem tych, którzy w szkole "mają pod górkę". Jak można wyczytać w księgach z prośbami i podziękowaniami za otrzymane łaski, wyłożonych przy grobie błogosławionego na Mariankach, śpieszy on z pomocą także w innych ludzkich biedach: wyprasza pojednanie w skłóconych rodzinach, uwolnienie od uzależnień, pomoc w znalezieniu pracy, uzdrowienia z chorób...

Za poczęcie dziecka, znalezienie pracy, szczęśliwy poród, uzdrowienia... Podziękowania za wyproszone łaski płyną z całego świata   Za poczęcie dziecka, znalezienie pracy, szczęśliwy poród, uzdrowienia... Podziękowania za wyproszone łaski płyną z całego świata
Joanna Jureczko-Wilk /Foto Gość
W jednej z tych 4 wielkich ksiąg wpisano podziękowanie za cud, który wykorzystano w procesie beatyfikacyjnym w 2006 r. Zdarzenia miało miejsce 5 lat wcześniej i dotyczyło wskrzeszenia nienarodzonego dziecka. Ponieważ ciąża była zagrożona i matka przeszła szereg badań, przypadek powrotu funkcji życiowych był bardzo dobrze udokumentowany. Lekarze stwierdzili zgon w 7.-8. tygodniu życia płodowego, polecili matce odstawić leki podtrzymujące ciążę i czekać na samoistne poronienie. W tym czasie rodzina i znajomi małżonków usilnie wzywali Bożej pomocy za wstawiennictwem o. Papczyńskiego. Ponieważ poronienie nie nastąpiło, 6 dni później, kiedy pacjentka ponownie zgłosiła się do szpitala na usunięcie martwej ciąży, podczas USG okazało się, że dziecko żyje. Kilka miesięcy później urodziło się zupełnie zdrowe.

- Ten przypadek wybrano do procesu beatyfikacyjnego ze względu na jego solidne udokumentowanie. Ale o tym, że o. Papczyński wstawia się za małżonkami starającymi się o poczęcie dziecka, za matkami w zagrożonej ciąży, młodymi rodzinami możemy przekonać się z licznych świadectw, które napływają do naszego zgromadzenia z całego świata - mówi ks. dr Piotr Kieniewicz MIC, bioetyk, dyrektor Ośrodka Wsparcia Płodności działającego przy sanktuarium Matki Bożej Licheńskiej.

Drugi cud, który wykorzystano w procesie kanonizacyjnym, wydarzył się w tej samej ełckiej parafii, co pierwszy, i dotyczył uzdrowienia 20-letniej kobiety, która z powodu choroby płuc znajdowała się w stanie krytycznym. Lekarze poinformowali rodzinę i narzeczonego, że już nic nie da się zrobić. Kiedy bliscy rozpoczęli nowennę za wstawiennictwem bł. o. Papczyńskiego, stan chorej z dnia na dzień się poprawiał, a ostatniego dnia modlitw kobieta się wybudziła. Wyzdrowiała w sposób niewytłumaczalny dla medycyny, a na dodatek na jej płucach nie stwierdzono żadnych śladów, co przy tak ciężkiej chorobie nie jest możliwe.

Ks. Kieniewicz uważa, że nie przypadkiem oba cuda zbiegły się w tak krótkim czasie, 300 lat po śmierci zakonnika. Jego zdaniem, niezwykle skuteczne wstawiennictwo o. Papczyńskiego wobec dzieci, także tych nienarodzonych i oczekiwanych, choć jeszcze niepoczętych, jest znakiem czasu.

- Cuda za przyczyną kandydatów na ołtarze mają nie tylko potwierdzić ich świętość, ale są znakami danymi nam w konkretnych okolicznościach i czasach. Ojciec Papczyński był zafascynowany Niepokalanym Poczęciem Maryi, czyli obecnością Boga w życiu człowieka, gdy ten jest jeszcze najmniejszy, najsłabszy, ukryty przed światem w łonie matki. Nam, marianom, dał to jako jeden z charyzmatów, 200 lat przed ustanowieniem kościelnego dogmatu o Niepokalanym Poczęciu. Drugim charyzmatem jest troska o ludzi u kresu życia, o zmarłych, cierpiących w czyśćcu. Można więc powiedzieć, że nasz założyciel zwracał szczególną uwagę na tych, którzy sami - jeszcze albo już - nie mogą sobie pomóc, są bezbronni, słabi, zdani na opiekę innych. I teraz również poleca ich naszej uwadze.

Kustosz grobu bł. o. Papczyńskiego w Górze Kalwarii ks. Wojciech Skóra cieszy się ze wzrastającego kultu założyciela, który już za chwilę zostanie ogłoszony świętym. Chociaż z powodu napływającej rzeszy pielgrzymów biały sarkofag marianina trzeba odnawiać co dwa-trzy miesiące. W sarkofagu znajduje się otwór, przez który każdy może dotknąć jego trumny.

 - Tak było przez wieki, że każdy, kto modlił się przy grobie o. Papczyńskiego, mógł dotknąć jego trumny - mówi ks. Skóra. - A sarkofag, chociaż z powodu podmokłego gruntu nieco przechylony, ma pozostać biały - jak biały był habit, który nasz założyciel przywdział na cześć Maryi Niepokalanej.

Czytaj także:

Serce-martwego-plodu-zaczelo-bic

O-Papczynski-nieodkryty

Prezydent-na-kanonizacji-o-Papczynskiego

W-kolebce-marianow

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..