Nowy numer 13/2024 Archiwum

Niedzielny rytuał

Sałata za kurs z Nalewek zainkasował pięćdziesiąt kopiejek. Miał, w ząbek czesany, fart.

Warszawa, niedzielne popołudnie. W kierunku placu Saskiego jedzie dryndą[1] pan Feliks. Dziś w Teatrze Letnim Saskiego Ogrodu długo wyczekiwana premiera. Jegomość pociąga za dewizkę, na końcu której tyka pozłacany sikor[2].

– Wandziu, mamy jeszcze godzinę – oznajmia znacznie młodszej od siebie małżonce. Może zdążą zatem wstąpić do Instytutu Wód Mineralnych. To nie hipochondria, raczej niedzielny rytuał tak wyższych sfer, jak i nuworyszy, do których mimo swojego stanowczego sprzeciwu, pan Feliks wciąż jest zaliczany.

Tymczasem drynda mija hotel Angielski. Tajemnicą poliszynela jest to, że w 1812 roku zatrzymał się w nim pod przybranym nazwiskiem sam Napolion. W carskiej Warszawie lepiej jednak cesarza głośno nie wspominać. Trzeba zaczekać do Wielkiej Wojny i nowego porządku świata – oby spełniły się proroctwa wieszcza…

Kiedyś też na ścianie budynku pojawi się stosowna „napoleońska” tablica. Najpierw jednak muszą zniknąć rosyjscy policjanci, wszechobecni szpicle, szyldy z grażdanką i ten obiekt, który wypiętrzył się na środku Saskiego placu. Ta ruska pieczęć w sercu polskiego miasta. Ten potwór, protoplasta Pałacu Kultury. Sobór św. Aleksandra Newskiego. Budowa wlecze się. Kolejna dekada mija, a przy cerkwi ciągle coś dłubią. Na zewnątrz jakby gotowa. W środku stan jeszcze surowy.

Wzdłuż Wierzbowej obok niskich latarń gazowych stoją już elektryczne „pastorały”. Pierwsze takie cuda zapalono 14 maja 1906 r. Wśród ulic wówczas oświetlonych była właśnie Wierzbowa, część ważnego traktu z centrum na północ. Pani Wanda odchyla jasnowłosą głowę, nasadzoną na wątłą, idealnie gładką szyję, przysłoniętą apaszką prosto od Hersego. Kobieta jest zachwycona. Na rogu z Trębacką imponuje rozmiarami i sztukaterią Dom Dochodowy Teatrów Rządowych (vis a vis hotelu Angielskiego, z podłużnym szyldem na balkonie, Trębacka 10). Sąsiaduje z Teatrem Narodowym (niewidocznym na karcie). Dom Dochodowy zaprojektował wybitny architekt Stefan Szyller. Budynek z roku 1905 utrzymany jest  w duchu neorenesansu. Koszt budowy: bagatela, milion rubli! Gmach cechują liczne wykusze, niektóre zakończone wieżyczkami. Kamienica zostanie poważnie uszkodzona w roku 1939. Po II wojnie światowej w jej miejscu stanie nowa część teatru, zwrócona frontem ku południu.

Do XXI wieku nie przetrwa żaden z widocznych na karcie obiektów. W miejscu hotelu Angielskiego przez lata będzie hulał wiatr. Dopiero w roku 2003 tę pustkę wypełni biurowiec Metropolitan, zajmując kilka przedwojennych parceli.

Teraz drynda skręci w ulicę Czystą. Objedzie plac, minie pałac Kronenberga (dziś w jego miejscu hotel Victoria) i zatrzyma się przy ulicy Królewskiej, wprost Zachęty. Dalej pan Feliks i pani Wandzia podążą pieszo przez park. Sałata[3] za kurs z Nalewek zainkasował pięćdziesiąt kopiejek. Miał, w ząbek czesany, fart.

Tymczasem w Saskim Ogrodzie koło fontanny rytualne umizgi, jakiś się frajer przysiadł do panny…

[1] Drynda w gwarze warszawskiej oznacza dorożkę
[2] Sikor - gwarowe określenie zegarka
[3] Sałata - dorożkarz

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy