– Po Berlinie tramwaje elektryczne jeżdżą od 1881 roku. Wam, Polaki, dojście do tego zajęło trochę więcej czasu – grzmiał mężczyzna w płaszczu.
Ul. Marszałkowska
Na tej pocztówce dorysowano wagon tramwaju elektrycznego. Zdjęcie wykonano w 1905 r.
Reprodukcja: Piotr Otrębski
- Chyba coś się panu pomyliło Herr Rudnicki – odezwał się od progu mężczyzna w czarnym skórzanym płaszczu. Jego drobna, by nie rzec nikczemna, postura kontrastowała z tembrem głosu. W prawym ręku człowiek ów trzymał kapelusz, w lewym aktówkę. Rudnicki podniósł się zza biurka i niezgrabnie ukłonił.
- Za ruska mogliście sobie przesyłać pozdrowienia nawet na fotografiach ulic zawalonych gnojem. Teraz, Rudnicki, Warszawa jest niemiecka. Niemiecka! Pamiętajcie o tym – grzmiał mężczyzna w płaszczu. – Po Berlinie tramwaje elektryczne jeżdżą od 1881 roku. Wam, Polaki, dojście do tego zajęło trochę więcej czasu, ale do diabła! Doczekaliście się! Brawo! Od ośmiu lat kobyły po szynach już nie człapią! Jeździcie jak berlińczycy, wagonami z Rzeszy[1] – kontynuował swoją tyradę, nie przekraczając progu ciasnego biura człowiek z germańskim akcentem – Wytłumaczcie Herr Rudnicki, dlaczego cofacie swoje miasto w rozwoju? Trwa wojna! Wojna na każdym polu! Ani kroku wstecz! Rozumiemy się?
- Tak jest – wykrztusił wydawca kart pocztowych.
Człowiek w płaszczu wreszcie zbliżył się do biurka. Odłożył aktówkę, sięgnął do kieszeni, z której wyjął pomiętą pocztówkę.
- Z którego roku to zdjęcie?
– Z 1905 proszę pana.
- Macie ołówek, macie odpowiedniego człowieka, zamiast tego szajsu ze szkapami chcę tu widzieć wagon elektryczny. Taki, jaki jeździ po tym przeklętym mieście. Es muss erschaffen werden![2]
- Czy nie lepiej wykonać nowe zdjęcie? – odważył się zapytać Rudnicki.
– Powiedziałem, co macie zrobić – autorytarnie odrzekł przybysz.
- Wagon możemy narysować, ale co z linią napowietrzną Bella[3]? Nie wymażę jej ze zdjęcia.
- Nie ma potrzeby. Najważniejszy jest tramwaj. Za nowocześni też być nie możecie. Spodziewajcie się mnie jutro, popołudniu. Żegnam.