Nieporadne "Parady"

Nie mam nic przeciwko obsadzeniu w „Paradach” młodych aktorów, którzy zaliczyli specjalne warsztaty, nie rozumiem jednak dlaczego - zamiast eksponować ich wdzięk - oszpecono ich wyjątkowo odrażającymi maskami.

Commedia dell’arte, nawet potraktowana pastiszowo, ma uwodzić wdziękiem, lekkością, barwą. Ma skrzyć się dowcipem, ma być wspólną aktorów i widzów zabawą. Ale ta zabawa wymaga perfekcji. Tymczasem „Parady” na scenie Teatru Polskiego  nie poruszają publiczności. Bronią się tylko Joanna Halinowska, jako Zerzabella (szczęśliwie bez maski) - naturalna, z wyczuciem wchodząca w formę dell’arte i Piotr Bajtlik jako Leander. "Parady" w reżyserii Edwarda Wojtaszka z muzyką Tomasza Bajerskiego składają się z sześciu żartów scenicznych, pełnych gry słów i frywolnego humoru: "Gil zakochany", "Kalendarz starych mężów", "Podróż Kasandra do Indii", "Kasander literatem", "Kasander demokratą" oraz "Gil małżonkiem". Wystawienie ostatniej miniatury – zawierającej podtytuł "ciąg dalszy Gila zakochanego" – jest światową prapremierą. Czego zabrakło „Paradom”? - zastanawia się krytyk teatralny, Hanna Karolak w warszawskiej edycji "Gościa Niedzielnego" na 21 września. W wersji drukowanej także konkurs, w którym można wygrać bilety na spektakle grane na deskach Teatru Polskiego.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..