Jest to „Anna Karenina” odrzucająca stereotyp tołstojowskiej sagi, skupionej na dramacie bohaterki, rozdartej między obowiązkiem, uczuciem i przyjętymi normami.
Śledząc dialog między Anną a Lewinem, który nigdy nie miał w powieści miejsca, a który stanowi skondensowaną introdukcję wydarzeń, mamy wrażenie, że jest to sztuka współczesna. Może dlatego, że reżyser Paweł Szkotak wybrał adaptację brytyjskiej pisarki Helen Edmundson, która nieobciążona bagażem tradycji, po swojemu rozłożyła akcenty tekstu. Wychodząc z teatru odkrywamy, że obejrzeliśmy historię zupełnie nam nieznaną.
Więcej w papierowym wydaniu nr 46 "Gościa Niedzielnego"