Współczesne kapliczki niewiele mają wspólnego z dawną sztuką. – Postacie świętych to często odlewy z plastiku – ubolewał arch. Stanisław Stefanowicz podczas IV Seminarium Kurii Metropolitarnej w Warszawie „Architektura i sztuka kościołów w świetle liturgii – małe formy sakralne”, które 8 listopada odbyło się przy ul. Miodowej.
Moda na przydrożne czy osiedlowe ołtarzyki nie minęła wraz z II wojną światową, kiedy to w stolicy był na nie swoisty boom. Kapliczki powstają także i dziś – chociażby ostatnio przy ul. Stryjeńskich czy ul. Dereniowej. Poza obrzeżami stolicy nadal stawia się przydomowe.
Są zwykle mniejsze, ulokowane w głębi działek z dala od ogrodzenia, bez możliwości dostępu z zewnątrz. W myśl prawa budowlanego kapliczki i krzyże to obiekty tzw. małej architektury, nie wymagające pozwolenia na budowę. Zgłoszenia wymagają jedynie te ustawione w miejscach publicznych.
Niestety pojawiające się figury coraz częściej niewiele mają wspólnego z dawną, rzeźbiarską sztuką. Postacie świętych są często przemysłową produkcją wytłoczek z plastiku. – Plastikowe figurki wotywne pojawiają się nie tylko w nowych ołtarzykach, ale także zastępują oryginały – mówił podczas seminarium arch. Stanisław Stefanowicz.
- Pocieszające jest to, że dawne dzieła sztuki najczęściej nie giną bezpowrotnie, ale po konserwacji trafiają do kościołów i muzeów – dodał. Podczas prelekcji został także poruszony wątek konserwacji już istniejących kapliczek i krzyży.
W seminarium wzięli także udział m.in. br. Mariusz Skowroński, dominikanin, który opowiedział o aranżacji kaplicy Matki Bożej Różańcowej w kościele św. Dominika na Służewie. Z kolei prof. arch. Konrad Kucza-Kuczyński przyjrzał się krzyżom znajdujących się w stołecznych kościołach jako "fascynującemu tematowi twórczemu", a mgr. inż. arch. Stanisław Sołtyk w świetle nauki KK krytycznie spojrzał na cmentarze. Spotkanie przy ul. Miodowej podsumował kard. Kazimierz Nycz.