Bezdomny też ma duszę

Nie zawsze starczyło czasu i sił, by pożegnać się z rodzicami. Kolega z podwórka zapił się na śmierć. I czy w niebie nie będzie już samotności? Bezdomni także potrzebują zaduszek.

- Poznałem Krzysia na Placu Zamkowym. Uważał nas za normalnych. Wyjaśniłem mu, kim jesteśmy. Za to, że przygarnęliśmy go do naszej paczki, odwdzięczał się nam słodyczami. Był uprzejmy, czasami porywczy. Pewnego razu, idąc przez Dworzec Centralny, ktoś zapytał się mnie, czy go znałem. Odchyliłem czarny worek - to był Krzyś - wspomina Marek, bezdomny.

Zdjęcie zmarłego Krzysia stoi na ławeczce zaraz obok zdjęcia Piotrka i białej, symbolicznej planszy z anonimowym podpisem „NN”. Na środku krzyż św. Franciszka. Po prawej stronie fotografia bł. Aniceta Koplińskiego - kapucyna, który na początku XX w. na Miodowej rozpoczął dzieło pomocy ubogim.

Ciemno. Przed krzyżem św. Franciszka palą się świece. Dookoła w półkolu siedzą bezdomni. 8 listopada przyszli do Jadłodajni na Miodową na „VI Warszawskie Zaduszki Bezdomnych”, organizowane co roku przez Fundację Kapucyńską oraz braci kapucynów.

- Oni potrzebują wyrazić żałobny smutek, pożegnać się z tymi, których zobaczyć już nie zdążyli, a także zastanowić się nad sensem własnego życia - mówi Anna Niepiełko z Fundacji Kapucyńskiej.

Brat Adam Zwierz rozpoczyna liturgię słowa. I naucza: o trzech Kościołach - tym co już zwyciężył (wskazuje na bł. Anicenta), tym co się oczyszcza (spogląda z nadzieją na ławeczkę z Krzysiem) i tym, który jest jeszcze w drodze (mowa o nas wszystkich stłoczonych w Jadłodajni). - Czy zależy ci, by załapać się przynajmniej do czyśća? - pyta. I wskazuje na Jezusa, którego krew może i nas obmyć z win. - Pytanie czy tego chcemy, bo na siłę nikt do nieba jeszcze nie poszedł - mówi br. Zwierz.

Od palących się przy krzyżu świec bezdomni zapalają własne, małe lampki. To znak pamięci o tych, którzy już odeszli: ojcach, którzy dopiero na łożu śmierci po ojcowsku ściskali dłoń, przyjaciołach, którzy wiernie towarzyszyli w niedoli, kolegach, którzy do Jadłodajni już nie zaglądają i tych, którzy umarli bez imienia, o których nikt nie pamięta. Wszystkich ogarnęła modlitwa Różańcowa, przeplatana wspomnieniami, które specjalnie na tę okazję przygotowali bezdomni.

- Bracie masz małe zdjęcie Krzysia? Będę je nosił w kieszeni. Znałem go - dopytywał na zakończenie jeden z bezdomnych.


 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..