Wymagająca i kosztowna murawa okazuje się niejedynym problemem Stadionu Narodowego. Już od 1 stycznia miał zacząć na siebie zarabiać. Niestety, zamiast kokosów, będą długi.
Na specjalnej konferencji prasowej minister sportu Joanna Mucha skrytykowała byłego zarządcę Stadionu Narodowego – Narodowe Centrum Sportu – za przedstawianie zawyżonych wyników finansowych. Według zapowiedzi, w 2013 r. stadion miał przynieść 250 tys. zł zysków. Okazuje się jednak, że nie ma co liczyć na profity. Co więcej, stadion wygeneruje ogromny dług – 21 mln zł. Zdaniem minister, były prezes NCS Robert Wojtaś jeszcze przed meczem Polska–Anglia przedstawiał biznesplan, z którego wynikało, że już od 1 stycznia stadion będzie zarabiał na sprzedaży praw do nazwy obiektu, wynajmie powierzchni biurowych i lóż dla VIP-ów.
– Byłam zapewniana, że są umowy na wynajem lóż. Niestety, okazuje się, że na piśmie jest tylko jedna – przyznała minister Mucha. W listopadzie resort, na podstawie informacji z NCS, podawał, że zarezerwowano już 30 proc. lóż.
Zarządzanie stadionem skrytykował też Marcin Herra, prezes spółki PL.2012 (od nowego roku ma się ona nazywać PL.2012+ i być operatorem Stadionu Narodowego). – Nasz stadion znajduje się w pierwszej piątce najlepszych obiektów w Europie. Jednak w kwestii zarządzania nie jesteśmy nawet w środku tabeli, ale raczej na jej końcu – stwierdził.
Stadion ma przestać przynosić straty w 2014 r.
Przedstawiciele ministerstwa poinformowali też, że trwają rozmowy z władzami PZPN w sprawie przeniesienia siedziby na stadion lub w jego otoczenie. Decyzje jednak jeszcze nie zapadły.