Przed nami ekumeniczny karnawał. Niestety, jak co roku niewielu z nas przejmie się tym, by w tym szczególnym tygodniu modlić się z innymi chrześcijanami o jedność. Chociaż prosił nas o to Chrystus.
Ekumenizm nie jest pasją wszystkich katolików. W świątyniach innych wyznań i w kościołach katolickich i od lat widać te same twarze. A szkoda. Bo to Chrystus prosił, byśmy „byli jedno”. Jak ulał więc dobrano tym roku hasło Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan, zaczerpnięte z rozdziału 6 Księgi Micheasza: „Czego Bóg od nas oczekuje?”.
Może nie trzeba się dziwić wiernym, skoro brak zrozumienia dla ekumenizmu wykazywany jest niekiedy nawet od ołtarza. Zwyczajem przyjętym w Polsce na nabożeństwach ekumenicznych stosowana jest gościnna wymiana kaznodziei. Jeżeli kazanie wygłasza przedstawiciel jednego nurtu chrześcijaństwa, pozdrowienie do zgromadzonych przekazują przedstawiciele innych tradycji. Ale ta praktyka zaczęła budzić wątpliwości niektórych kapłanów, którzy domagali się jej uzasadnienia od ks. Mateusza Matuszewskiego, referenta ds. Jedności Chrześcijan diecezji warszawsko-praskiej.
„Zwyczaj zawdzięczamy Słudze Bożemu Prymasowi Stefanowi Wyszyńskiemu. Ostateczną zgodę na tę praktykę, niespotykaną w Kościele Powszechnym, uzyskał jego następca, Kard. Józef Glemp, który jako Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski otrzymał oficjalne pozwolenie Kongregacji Nauki Wiary” – przypomniał ks. Matuszewski, wytykając przy okazji niezrozumienie, czym jest ekumenizm.
Nie dziwmy się więc, jeśli w styczniu zobaczymy na ambonie duchownego innego wyznania. I wzbudźmy w sobie pytanie: czego od nas oczekuje Bóg?