Ślisko na chodnikach, ale uwaga! Niebezpieczeństwo czai się też nad naszymi głowami.
W piątkowe popołudnie przez dwie godziny zamknięty był objazd wyłączonego z ruchu tunelu Wisłostrady. Kierowcy utknęli w gigantycznym korku. Powód? Z budynku Centrum Nauki Kopernik usuwano sople.
- Lepiej chyba chwilę postać w korku, niż dostać soplem w szybę - komentowała Katarzyna Nowicka, rzecznik prasowy CNK.
Olbrzymie sople czają się za to prawie na każdym kroku na chodnikach w centrum stolicy. Na budynkach MDM potężne wiszą kilkadziesiąt metrów nad głowami przechodniów. Gdzieniegdzie oprócz lodu wiszą też płaty śniegu. Przy ul. Nowogrodzkiej i jej odgałęzieniach, co kilka metrów chodnik ogrodzony jest ostrzegawczymi taśmami. Ale ludzie ignorują ostrzeżenia. Zamiast przejść przez zaspy, obok zaparkowanych samochodów i iść ulicą, przebiegają pod taśmami.
- Ulica jest wąska i ruchliwa, jak tędy chodzić, a chodnik co kilka metrów zagrodzony. Zamiast wieszać taśmy, powinni te sople pozrzucać. Strach tu chodzić - denerwuje się starsza pani.
Obowiązek usuwania nawisów śniegowych i lodowych z dachu, gzymsów i innych elementów elewacji spoczywa na właścicielu czy zarządcy budynku. W przypadku wysokich domów często konieczna jest pomoc firmy alpinistycznej, samochodu z wysięgnikiem lub straży pożarnej. Za nieodśnieżanie dachu lub pozostawienie wiszących sopli, a tym samym za niezapewnienie bezpieczeństwa użytkowania obiektu budowlanego, grozi grzywna lub nawet kara pozbawienia wolności do roku.