Rok temu z wielką pompą otwarto Stadion Narodowy.
Przed rokiem było wielkie otwarcie, chociaż mróz ściskał, a na trybunach wciąż zalegał budowlany pył. Ale była radość, że zdążyliśmy przed EURO. Pokazowo otworzył się dach, na scenie ustawionej na płycie boiska zagrały polskie zespoły, tłumy gości przyszły zobaczyć dumę Pragi i całej Warszawy. Potem jednak zaczęły się schody. Przed EURO nie zdążyliśmy zagospodarować okolic stadionu, były problemy z murawą, niezamykającym się na czas dachem i olbrzymimi długami, które wygenerował obiekt w pierwszym roku swojej działalności. Okazało się, że budowla z ogromnym zapleczem biurowym, z lożami dla VIP-ów, nie przyciągnęła chętnych. Na razie też niewiele odbywa się na niej imprez masowych.
Co więc zrobić ze stadionem po EURO? To pytanie nurtuje nie tylko minister Joannę Muchę. Polski Związek Narciarski proponuje, by urządzić na nim inauguracyjny konkurs Pucharu Świata w skokach narciarskich w sezonie 2013/2014. To jest realne, bo w przeszłości skocznie narciarskie już stawiano na londyńskim Wembley czy na stadionie Soldier Field w Chicago. Przygotowane są już pierwsze szkice, a wielkość skoczni ma wynosić 90 metrów. Koszt budowy obiektu na Stadionie Narodowym to minimum trzy miliony złotych.