- Mieli być wyklęci na zawsze, ale klątwa z bohaterów antykomunistycznego podziemia została zdjęta. Wbrew intencjom komunistycznych władz, większość Polaków ich zna – mówił podczas społecznych obchodów Narodowego Dnia Pamięci "Żołnierzy Wyklętych" prezes Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej Stanisław Oleksiak.
Na pl. Piłsudskiego na dobre z zgęstniało ok. 19. Tłum szczelnie otoczył Grób Nieznanego Żołnierza, przed którym 1 marca rozpoczęły się społeczne obchody Narodowego Dnia Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” - bojowników powojennego antykomunistycznego podziemia.
Uroczystość zorganizował Społeczny Komitet Obchodów Narodowego Dnia Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” wraz z ponad 70 organizacjami. Na jego czele stanął historyk dr Jan Żaryn. To on pierwszy zabrał głos, przypominając, że "Żołnierze Wyklęci" byli esencją narodu polskiego. Wymienił także działaczy, którzy zabiegali o to, by pamięć o bohaterach nie umarła - prezydenta Lecha Kaczyńskiego, prezesa IPN Janusza Kurtykę, sekretarza Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzeja Przewoźnika oraz wiceministra kultury Tomasza Mertę. - Te nazwiska zawsze będą pamiętane, gdy będą upamiętniani "Żołnierze Wyklęci" – powiedział.
Z kolei prezes Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej Stanisław Oleksiak ocenił, że powojenne antykomunistyczne podziemie nie miało szans na zwycięstwo. - Ale właśnie ta beznadziejność świadczyła w sposób dobitny o niezłomnej woli Polaków bycia wolnymi - powiedział. Zaapelował także do władz miasta i Polski, by w miejscu, gdzie do niedawna stał pomnik Polsko-Radzieckiego Braterstwa Broni godnie uhonorować tych, którzy na przestrzeni dziejów stawiali opór wschodniemu zaborcy. - Wokół tego miejsca w latach 1944/45 do 1956 r. znajdowały się największe katownie NKWD, potem UB, areszty i więzienia. To miejsce zasługuje na szczególną pamięć. Zasługuje, by kłamstwo odeszło wraz z bolszewickim pomnikiem do lamusa historii - argumentował.
Głos zabrał także Artur Zawisza, wiceprezes Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych oraz Wacław Sikorski, jeden dwóch żyjących w stolicy „Żołnierzy Wyklętych”, który przeżył wyrok śmierci. Po przemówieniach przy Grobie Nieznanego Żołnierza zostały złożone wieńce i wobec zgromadzonych na placu kombatantów, harcerzy, członkowie grup rekonstrukcyjnych, a także parlamentarzystów PiS odczytano nazwiska zamordowanych.
Po uroczystości na pl. Piłsudskiego część zgromadzonych przemaszerowała do archikatedry św. Jana Chrzciciela na Starym Mieście, gdzie odprawiona została msza w intencji "Żołnierzy Wyklętych". W rytmie wojskowych bębnów powracała podziemna armia – uczestnicy pochodu nieśli ze sobą blisko 350 wizerunków pomordowanych żołnierzy. Niektórzy zrobili je samodzielnie – umieszczając fotografię członka rodziny na usztywnionej powierzchni, inni pisali tylko imię i nazwisko. W pochodzie, oprócz kombatantów, szły także dzieci i wnuki zamordowanych żołnierzy. Nierzadko całymi rodzinami.
W podniosłej atmosferze pochód dotarł do archikatedry. Mimo później pory, świątynia tłumnie wypełniła się ludźmi. Liturgii przewodniczył ordynariusz drohiczyński bp Antoni Dydycz. – „Żołnierze Wyklęci” przebywając na niebiańskiej prerii marzą o tym, byśmy nie zmarnowali ich męczeńskiej krwi. Niech czas Wielkiego Postu będzie czasem narodowego nawrócenia - zaapelował.
Obchody upamiętniające bohaterów antykomunistycznego podziemia potrwają w Warszawie do 9 marca. Szczegółowy program można przeczytać tu >>