Po co budować metro, skoro potem z oszczędności będzie się obcinać kursy?!
Jeszcze kilka lat temu ratusz intensywnie promował komunikację miejską jako lekarstwo na uporczywie zakorkowane warszawskie ulice. Żeby zachęcić warszawiaków do pozostawienia samochodów w garażu i poruszania się na co dzień po stolicy autobusami czy metrem, wyznaczył buspasy, integrował przystanki autobusowe i tramwajowe, zbudował sieć drogich w utrzymaniu parkingów „Parkuj i Jedź”. Kierowcom wjeżdżającym do centrum zaczęto rzucać kłody pod koła w postaci płatnej strefy parkowania. Wszystko po to, żeby wzorem innych wielkich metropolii, uwolnić centrum od nawału ruchu samochodowego i dać pierwszeństwo sprawnej komunikacji autobusowo-tramwajowo-metrowej.
Potem jednak pustki w miejskiej kasie, zmieniły opcję widzenia. Kilkakrotnie drastycznie podniesiono ceny biletów komunikacji miejskiej, a kolejna jest zapowiedziana na początek przyszłego roku. W tym roku na pierwszy ogień poszły nocne kusy metra w weekendy, ale oburzonym warszawiakom udało się je obronić (jak zapowiedziała prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz – do czerwca). Jeszcze kilka lat temu, w czasie przedwyborczym Hanna Gronkiewicz-Waltz zapewniała: „Jest nieporozumieniem, że w soboty, kiedy wielu mieszkańców pracuje, a praktycznie wszyscy robią zakupy, odwiedzają przyjaciół, korzystają z oferty rekreacyjnej czy kulturalnej, obowiązuje świąteczny rozkład jazdy(…)W piątkowe i sobotnie wieczory komunikacja nocna będzie zdecydowanie bardziej rozwinięta. Częstotliwość autobusów zostanie zwiększona. Dodatkowo w te dni niektóre linie dzienne, w tym metro, będą kursować dłużej”.
Teraz ZTM ogłosił wielkie cięcia linii autobusowych, także tych, które od dziesięcioleci jeżdżą po Warszawie i wrosły w jej krajobraz. Mniej też będzie jeździło tramwajów. Redukcje nie mają uzasadnienia innego niż ekonomiczne, bo przecież nie oddano do użytku drugiej linii metra ani nagle nie spadła liczba osób codziennie przemieszczających się po całej Warszawie. I na nic zdają się zapewniania o coraz lepszym, ekologicznym, hybrydowym taborze, skoro ten tabor na ulicach można spotkać coraz rzadziej. Poruszający się na co dzień komunikacją miejską już odczuwają nową politykę kursową: tłok w autobusach, tramwajach i w metrze, które z oszczędności od marca też kursuje rzadziej. A ja co rano wpychając się do wagonika metra czy autobusu mam w uszach dawne słowa pani prezydent: „Tłok w autobusach zmaleje dzięki wyższej częstotliwości kursowania”.
Nic z tego. Władze miasta tłumaczą, że kryzys, że miejska kasa jest pustawa, trzeba więc z czegoś zrezygnować, dokonać wyborów. My też dokonamy wyborów – już w przyszłym roku.