Szybko rośnie kolejka polityków, którzy chcieliby zasiąść w fotelu prezydenta stolicy.
Warszawska Wspólnota Samorządowa podała, że zebrała już wymagane prawem 133,5 tys. podpisów pod wnioskiem o referendum odwołującym z funkcji prezydent Hannę Gronkiewicz-Waltz. Podpisy zebrano w rekordowym tempie, bo do końca zbiórki pozostały jeszcze 34 dni.
W związku z tym najprawdopodobniej na przełomie września i października czeka nas referendum. Jeśli warszawiacy licznie pójdą do urn i zagłosują przeciwko urzędującej prezydent, odbędą się przedterminowe wybory. Tymczasem publicznie ujawniają się pierwsi kandydaci, chętni do zajęcia fotela po Hannie Gronkiewicz-Waltz. Jak podaje dziennik "Rzeczpospolita" jest ich już 20. Ruch Palikota ogłosił, że ich kandydatem będzie poseł Andrzej Rozenek. Stowarzyszenie Republikanie typują posła Przemysława Wiplera, który niedawno odszedł z Prawa i Sprawiedliwości. Wipler, który w ostatnich wyborach parlamentarnych startował z listy okręgu warszawskiego, zdobył zaledwie 4 615 głosów. Nad kandydowaniem poważnie zastanawia się też Paweł Poncyliusz, jeden z liderów PJN.
Na lewicy wymienia się dwa nazwiska: byłego ministra zdrowia Marka Balickiego oraz Ryszarda Kalisza, którego w kwietniu tego roku wyrzucono z SLD i który pozostaje "politycznie niezagospodarowany". Także sama Platforma Obywatelska, chociaż publicznie zastrzega, że Warszawa nadal ma rządzącego prezydenta, przygotowuje różne scenariusze wydarzeń. W jednym z nich Hannę Gronkiewicz-Waltz miałaby ponoć zastąpić posłanka Małgorzata Kidawa-Błońska.
Warszawska Wspólnota Samorządowa, która jest inicjatorem referendum o odwołanie urzędującej prezydent, podkreśla, że robi to "dla zasady i ku przestrodze" i że nie ma własnego kandydata na najważniejsze stanowisko w ratuszu. Wiadomo jednak, że polityczne ambicje ma jej lider Piotr Guział, burmistrz Ursynowa. On sam dodaje, że optymalny byłby wariant wystawienia wspólnego kandydata opozycji.